wtorek, 26 listopada 2013

Chapter five.

   PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :)

Mamy godzinę na wyszykowanie się na imprezkę. Nie dobrze. Szybko wchodzę do łazienki, przebieram się, robię makijaż, czeszę włosy i biegnę do Mai. Wchodząc do jej pokoju zauważam, że jest już prawie gotowa. Ma na sobie wcześniej wybrane ubrania, a włosy spięte w niesfornego kucyka
- Pewnie mam cię wymalować? - pytam z uśmiechem, a mulatka potrząsa głową. Podchodzę do niej i robię dość widoczny makijaż.
- Już? Oh, dzięki, dzięki, dzięki! Wyglądam świetnie (tak, ta moja skromność)! Dziękuję! - gada jak nakręcona, a gdy milknie, patrzymy sobie głęboko w oczy, po czym wybuchamy donośnym śmiechem. 
   Schodzimy gotowe na dół, gdzie pakujemy do torebki Majki potrzebne rzeczy (telefony, chusteczki higieniczne, błyszczyki itp.). A czemu do jednej torby? Bo nikt nie widzi sensu noszenia 3 torebek, skoro można wziąć jedną xd. 
   Za około 10 minut ma po nas ktoś przyjechać. Kasia nie daje znaku życia, więc wstaję z kanapy i postanawiam iść po nią na górę. Nagle, jakby czytała mi w myślach, schodzi wolno po schodach. Na widok jej stroju szczęka opada mi i Majkowi jednocześnie.
- Majka... wpisuj w google "Co zrobić, gdy kosmici podmienią przyjaciela?" bo to n i e  j e s t  K a s i a!
- Spokój, spokój! - uspokaja nas owa dziewczyna - To j a. Nie podmienili mnie.
- Podmienili, tylko dawno. Mózg ci przecież ktoś musiał wyssać, nie?
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne - śmieje się ironicznie.

* Kasia *
   Musiałam znosić cierpliwie dogryzki ze strony dziewczyn. Przecież nie przyznam się, że to dla chłopaków się tak wystroiłam. Dla n i e g o... Dojeżdżamy pod klub. Zapowiada się ciekawie. Wchodzimy do środka, gdzie wśród wielu ludzi odnajdujemy nasze towarzystwo. Liam, NiallLouis z EleanorZayn z Perrie siedzą przy stoliku, ale nie widzę nigdzie Harrego.
- Gdzie Harold? - pytam, po przywitaniu
- Szukaj przy barze albo na parkiecie. On nigdzie indziej nie przesiaduje w klubach. - śmieje się Lou
 - W takim razie idę do baru. Na trzeźwo nie przeżyję - oznajmiam i kieruję się w stronę stoiska z napojami. Tak jak sądził Louis, lokowaty chłopak siedzi przy barze i zamawia właśnie drinka. Pochodzę do niego, siadam obok i zamawiam mocny napój.
- Ślicznie wyglądasz - mówi, słodko się uśmiechając
- Dziękuję, ty też niczego sobie - puszczam mu oczko, lecz odchodzę z zamówionym niebieskim drinkiem do stolika

* Kinga *
- Nie spotkałaś n i k o g o ? - pyta mnie Louis z naciskiem na ostatnie słowo, gdy wracam od baru
- A miałam?
- No... tak jakby - drapie się po głowie w zamyśleniu
- Ale niby kogo miałam spotkać?
- Łukasza? - odpowiada niepewnie. Dlaczego mówi tak, jakbym miała Nakona zamordować przy spotkaniu? Chyba zauważył, że c o ś  między nami jest nie tak.
- Nie spotkałam i się z tego cieszę. - ucinam krótko rozmowę.
   Po wypiciu drinka postanawiam potańczyć z Niallem. Szalejemy na parkiecie przez 3 piosenki, lecz to męczy. Wracamy do stolika po picie oraz by chwilę odsapnąć. Potem wraz z Zerrie, Elounor, Liamem i Kasią idziemy tańczyć w kółku. Harrego, Mai i Łukasza nie ma, ale przecież nie będziemy ich pilnować, poradzą sobie sami.

* Maja *
   Gdy tylko Louis powiedział mi, że Łukasz też jest w klubie, od razu poszłam go szukać. Podchodzę do ściany niedaleko łazienek, zdaję mi się, że on tam stoi.
- Łukasz? - lekko dotykam ramienia chłopaka, a ten się odwraca
- Hej, kotek - odpowiada z seksownym uśmiechem Nakonieczny, a po chwili wpija się w moje usta. Nie protestuję. Podoba mi się. Łukasz na chwilę odrywa się ode mnie i z szerokim uśmiechem patrzy głęboko w moje oczy. Odwdzięczam mu się tym samym. Nagle chłopak łapie mnie za rękę i prowadzi gdzieś. Do pokoju nad klubem...?

* Kasia *
   Jest 2 w nocy, ale nikt z nas nie czuje zmęczenia. Zapewne skutki litrów alkoholu we krwi. 
- Zagrajmy w "Kto zatańczy najlepiej" ! - krzyczy Zayn, żeby przebić muzykę. Wszyscy ustajemy na tę propozycję. Mimo późnej pory w klubie nadal jest tłok.
- To sędziami są Liam i Eleanor! Bez dyskusji! - zarządza Perrie
   Pierwszy do kółka wchodzi Louis. DJ właśnie puścił LMFAO - I'm sexy and I know it. Nie mam pojęcia, czy to przez piosenkę, czy taki miał wcześniej zamiar, ale zaczął tańczyć taniec z teledysku i wykonywać 'dziwne ruchy' w stronę Eleanor. Po zakończonym tańcu Lou z szeregu wystąpił Zayn. Ten tańczył Michaela Jacksona. Wszystko byłoby super, gdyby przez nietrzeźwość nie przewrócił się przy robieniu moonwalk'a. Szybko się jednak pozbierał i oddał pole do popisu Niallowi. Gdyby sprzątaczki widziały jego 'taniec' na pewno podziękowałyby mu za wyczyszczenie podłogi. Kinga tańczyła taniec - połamaniec, kiedy próbowałam uciec do łazienki, żeby nie musieć tańczyć. Niestety Perrie to zauważyła i szybko przetrzymała. 
- Nigdzie się nie ruszasz. Tańczymy razem - wystawia mi język i zaciąga na środek. Chyba Kinia musiała jej wygadać, że kiedyś uczyłam się tańczyć i byłam całkiem niezła, bo kazała mi robić to co ona. A o n a  robiła czyste, profesjonalne ruchy. 
- To kto wygrał? - dopytywał się Zayn
- Louis! - krzyknęła od razu El
- Ty jesteś obiektywna! - fochnęła się Pezza
- No chyba właśnie nieobiektywna - zmarszczył brwi Liam
- Ciebie coś boli, Daddy. Jest obiektywna! - kłócił się Niall
- Nieobiektywna! Obiektywna, to osoba, która ocenia przez to, że kogoś lubi, albo nie. Nieobiektywna to taka, która patrzy jedynie na taniec. - wyjaśniłam
- Huhuh, pani profesor! - zaśmiała się Kinga
- Wiedza podstawowa - wtóruję jej tym samym. Jak widać mimo stanu nietrzeźwości myślimy normalnie.
  
Ranek, dom One Direction
*Kasia*
   Budzi mnie ogromny ból głowy. Z wielkim trudem otwieram oczy, i z przerażeniem stwierdzam, że nie jestem w swoim domu. Nic nie pamiętam od momentu konkursu tańca. Na sobie mam jedynie męską bluzkę, sięgającą mi prawie do kolan. Wygląda znajomo. To gorzej czy lepiej? Nie mam pojęcia. Potem się nad tym zastanowię, aktualnie najważniejsza jest woda i tabletki. Wstaję z łóżka (nie było tak źle, skoro doturlałam się tu w nocy) i wychodzę z pokoju, próbując trafić do kuchni. Na korytarzu jest 6 drzwi. Raz się żyje, otwieram pierwsze z brzegu. Toaleta. Nie o to mi chodziło... Zaglądam do pomieszczenia obok, gdzie odnajduję... Liama. Fajnie by było, gdyby takiego zwykłego Liama. Ten bez koszulki pół - siedzi, pół - leży na łóżku z laptopem na kolanach. Znaczy nie narzekam, że jest bez koszulki, czy coś. To po prostu trochę niekomfortowe. Przynajmniej wiem, że jestem w domu chłopaków.
- Eee... cześć? - jest nieco zdziwiony moim widokiem. Nie mogę odpowiedzieć, tak jakby mnie zatkało. Chłopak widząc, że patrzę się na jego tors szybko zakłada koszulkę.
- Teraz lepiej? Zaczniesz w końcu kontaktować? Haloo? - zbliża się do mnie, machając rękami, jakbym była jakaś niedorozwinięta. W sumie tak się zachowuję...
- Tak, lepiej. Sorry, czasem mam moment 'zawieszki'. Ja.. jestem u was w domu, prawda? - otrząsam się szybko.
- Nic nie pamiętasz? - śmieje się ze mnie. Bardzo śmieszne, Daddy, bardzo.
- Bingo. Gdzie kuchnia? Macie jakieś tabletki, czy coś? Głowa mnie boli - skrzywiam się, a brunet podaje mi środek na bóle głowy.
- Dzięki. Życie mi ratujesz - uśmiecham się wdzięcznie, odwracam w stronę drzwi i wtedy dociera do mnie fakt, że jestem prawie naga (przypominam - mam na sobie jedynie męską bluzę). Staję w połowie kroku, co wzbudza podejrzenia u chłopaka. Powoli się odwracam do niego.
- Yy... Li? Wiesz coś na temat...? - pokazuję rękami na siebie.
- Tak, wiem coś na temat... - w tym momencie zaczyna parodiować moje ruchy i wspólnie się śmiejemy, mimo mojej pękającej głowy.
- To może mi łaskawie powiesz?
- No nie wiem, nie wiem...
- Liam! Ał, zły pomysł - ból głowy powrócił z dwukrotną siłą. Cholerny kac!
- Założę się, że się zgubisz w tych labiryntach... Chodź, zaprowadzę cię do kuchni - uśmiechnął się, po czym wstał i wyszliśmy z jego pokoju. Dlaczego tak bardzo nie chce mi powiedzieć, co się stało? Przecież chyba... nie, raczej nie... nieważne.
- Czekaj, sprinterze. Ubiorę się najpierw, jeśli pozwolisz - śmieję się głośno, a lekko zakłopotany Liam tylko kiwa głową. Wchodzę do pokoju, zakładam pierwsze lepsze spodnie i już wspólnie z Daddym idziemy do kuchni. Faktycznie - ten ich dom to skupisko labiryntów.
- Wyjaśnisz mi w końcu, czemu nie miałam swoich ciuchów na sobie? I co się wczoraj w ogóle działo, bo słabo pamiętam? - pytam się, gdy siedząc przy stole jem śniadanie zrobione przez chłopaka.
- Ogólnie... wczoraj poza toastami, które wznosiliście z Louisem i Zaynem, nic się takiego nie działo. O, przepraszam, jeszcze tańczyłaś z Perrie na stole.
- CO?!? Co ja robiłam na stole?!?! - przestraszyłam się trochę, ale jednocześnie jestem bardzo ciekawa szczegółów.
- No... tańczyłaś - śmieje się głupio, ale mój zabójczy wzrok go uspokaja - Pezzy tam weszła i zaczęła tańczyc, to ty tez chciałaś, jako że się nieźle upiłaś. Lub raczej Zayn cię upił, ale to szczegół...
- O matusieńko... - jęczę i robię tzw. 'facepalma' - Co do Zayna, to się zamszczę... A wracając do tematu: jakie toasty wznosiliśmy?
- 'Za żel Cristiano Ronaldo', 'Za Sami-wiecie-kogo', 'Za łysinę Pitbulla', 'Za gwiazdy polskiego dicso - polo' i takie tam - obydwoje wybuchamy donośnym śmiechem
- Co jak co, ale zryci to my jesteśmy - mówię nadal się śmiejąc
- Jeszcze mam ci udzielić jakiś informacji?
- Tak. O co chodziło z mym odzieniem? - mimo poważnego pytania sposób, w jaki je zadaję znowu wywołuje u nas śmiech
- No... jak wróciliśmy, to byłaś kompletnie nieżywa. Jak cię odnosiłem na górę to się obudziłaś i powiedziałaś, że nie chce ci się przebierać, a ja... no wiesz. Pomyślałem, że ci będzie niewygodnie, więc założyłem na ciebie moją bluzkę. Tylko nie bij! - dodał szybko, a ja się zarumieniłam. To słodkie. Czyli, że on mnie .. rozbierał? Jeju, cieszę się, że się odchudzałam.
- Kurcze, jest już 13, a wszyscy nadal umierają...chłopaki zawsze po melanżowaniu koło 12 wstawali. Źle na nich działacie...
- Oj tam, oj tam. Zróbmy im śniadanko, ucieszą się - proponuję
- Czy ja słyszałem magiczne słowo 'śniadanko'? - nagle zza rogu wyłania się zamulony Horan. No tak, wiecznie głodny
- Tak, żarłoku. Idź się umyj, może trochę otrzeźwiejesz, a my w tym czasie zrobimy coś do jedzenia - puściłam mu oczko, i już go nie było
- Wyjmij mleko z lodówki, w tamtej szafce są jajka... - 'rozkazuje mi' Payne. Wybaczę tylko z racji, że on jest tu gospodarzem.
   Po 10 minutach naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i truskawkami są gotowe. Ale będzie wyżerka! Nialler wyczuł zapachy z kuchni, bo już ubrany wchodzi 'fejmowym' krokiem do pomieszczenia i od razu rzuca się na jedzenie. Ach, ten nasz kochany Niall.
- Idę obudzić resztę - powiadamiam chłopaków i wchodzę na górę. Otwieram po kolei wszystkie drzwi, dopóki nie trafiam na całą gromadę po kolei. Co dziwne, przejrzałam już wszystkie pomieszczenia, ale nigdzie nie było Mai ani Harrego.
- Ktoś wie, co z Majką i Stylesem? - pytam po wejściu do kuchni
- Ciszej, błagam, ciszej - jęczy skacowany Tomlinson
- Więc: czy ktoś wie, gdzie Majek i Harold? - szepczę
- Harry poszedł spać do Eda Sheerana, a Maję zabrał Lookie - wyjaśnia sytuację wesoła Kinga. Ona serio tak mało wypiła, że teraz normalnie funkcjonuję? Poza tym... myślałam, że przestała ufać Łukaszowi...


*******
Przepraszam, że tak długo :c
Pracowałam, żeby rozdział był dobry, bo wolę dodawać rzadko, a żeby było lepsze, niż często dodawać gnioty.
No i jeszcze jedna, ważna wiadomość. Mianowicie OD DZIŚ PISZĘ W CZASIE PRZESZŁYM. Dlaczego? Po prostu jest mi zdecydowanie łatwiej. Wiele razy pisałam kilka zdań rozdziału po czym zauważałam, że piszę w złym czasie. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na jakość opowiadania ;)
Dziękuję i BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE. TO MOTYWUJE.
Pozdro <3
Oj, Niall ... xd