wtorek, 26 listopada 2013

Chapter five.

   PROSZĘ O PRZECZYTANIE NOTKI POD ROZDZIAŁEM :)

Mamy godzinę na wyszykowanie się na imprezkę. Nie dobrze. Szybko wchodzę do łazienki, przebieram się, robię makijaż, czeszę włosy i biegnę do Mai. Wchodząc do jej pokoju zauważam, że jest już prawie gotowa. Ma na sobie wcześniej wybrane ubrania, a włosy spięte w niesfornego kucyka
- Pewnie mam cię wymalować? - pytam z uśmiechem, a mulatka potrząsa głową. Podchodzę do niej i robię dość widoczny makijaż.
- Już? Oh, dzięki, dzięki, dzięki! Wyglądam świetnie (tak, ta moja skromność)! Dziękuję! - gada jak nakręcona, a gdy milknie, patrzymy sobie głęboko w oczy, po czym wybuchamy donośnym śmiechem. 
   Schodzimy gotowe na dół, gdzie pakujemy do torebki Majki potrzebne rzeczy (telefony, chusteczki higieniczne, błyszczyki itp.). A czemu do jednej torby? Bo nikt nie widzi sensu noszenia 3 torebek, skoro można wziąć jedną xd. 
   Za około 10 minut ma po nas ktoś przyjechać. Kasia nie daje znaku życia, więc wstaję z kanapy i postanawiam iść po nią na górę. Nagle, jakby czytała mi w myślach, schodzi wolno po schodach. Na widok jej stroju szczęka opada mi i Majkowi jednocześnie.
- Majka... wpisuj w google "Co zrobić, gdy kosmici podmienią przyjaciela?" bo to n i e  j e s t  K a s i a!
- Spokój, spokój! - uspokaja nas owa dziewczyna - To j a. Nie podmienili mnie.
- Podmienili, tylko dawno. Mózg ci przecież ktoś musiał wyssać, nie?
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne - śmieje się ironicznie.

* Kasia *
   Musiałam znosić cierpliwie dogryzki ze strony dziewczyn. Przecież nie przyznam się, że to dla chłopaków się tak wystroiłam. Dla n i e g o... Dojeżdżamy pod klub. Zapowiada się ciekawie. Wchodzimy do środka, gdzie wśród wielu ludzi odnajdujemy nasze towarzystwo. Liam, NiallLouis z EleanorZayn z Perrie siedzą przy stoliku, ale nie widzę nigdzie Harrego.
- Gdzie Harold? - pytam, po przywitaniu
- Szukaj przy barze albo na parkiecie. On nigdzie indziej nie przesiaduje w klubach. - śmieje się Lou
 - W takim razie idę do baru. Na trzeźwo nie przeżyję - oznajmiam i kieruję się w stronę stoiska z napojami. Tak jak sądził Louis, lokowaty chłopak siedzi przy barze i zamawia właśnie drinka. Pochodzę do niego, siadam obok i zamawiam mocny napój.
- Ślicznie wyglądasz - mówi, słodko się uśmiechając
- Dziękuję, ty też niczego sobie - puszczam mu oczko, lecz odchodzę z zamówionym niebieskim drinkiem do stolika

* Kinga *
- Nie spotkałaś n i k o g o ? - pyta mnie Louis z naciskiem na ostatnie słowo, gdy wracam od baru
- A miałam?
- No... tak jakby - drapie się po głowie w zamyśleniu
- Ale niby kogo miałam spotkać?
- Łukasza? - odpowiada niepewnie. Dlaczego mówi tak, jakbym miała Nakona zamordować przy spotkaniu? Chyba zauważył, że c o ś  między nami jest nie tak.
- Nie spotkałam i się z tego cieszę. - ucinam krótko rozmowę.
   Po wypiciu drinka postanawiam potańczyć z Niallem. Szalejemy na parkiecie przez 3 piosenki, lecz to męczy. Wracamy do stolika po picie oraz by chwilę odsapnąć. Potem wraz z Zerrie, Elounor, Liamem i Kasią idziemy tańczyć w kółku. Harrego, Mai i Łukasza nie ma, ale przecież nie będziemy ich pilnować, poradzą sobie sami.

* Maja *
   Gdy tylko Louis powiedział mi, że Łukasz też jest w klubie, od razu poszłam go szukać. Podchodzę do ściany niedaleko łazienek, zdaję mi się, że on tam stoi.
- Łukasz? - lekko dotykam ramienia chłopaka, a ten się odwraca
- Hej, kotek - odpowiada z seksownym uśmiechem Nakonieczny, a po chwili wpija się w moje usta. Nie protestuję. Podoba mi się. Łukasz na chwilę odrywa się ode mnie i z szerokim uśmiechem patrzy głęboko w moje oczy. Odwdzięczam mu się tym samym. Nagle chłopak łapie mnie za rękę i prowadzi gdzieś. Do pokoju nad klubem...?

* Kasia *
   Jest 2 w nocy, ale nikt z nas nie czuje zmęczenia. Zapewne skutki litrów alkoholu we krwi. 
- Zagrajmy w "Kto zatańczy najlepiej" ! - krzyczy Zayn, żeby przebić muzykę. Wszyscy ustajemy na tę propozycję. Mimo późnej pory w klubie nadal jest tłok.
- To sędziami są Liam i Eleanor! Bez dyskusji! - zarządza Perrie
   Pierwszy do kółka wchodzi Louis. DJ właśnie puścił LMFAO - I'm sexy and I know it. Nie mam pojęcia, czy to przez piosenkę, czy taki miał wcześniej zamiar, ale zaczął tańczyć taniec z teledysku i wykonywać 'dziwne ruchy' w stronę Eleanor. Po zakończonym tańcu Lou z szeregu wystąpił Zayn. Ten tańczył Michaela Jacksona. Wszystko byłoby super, gdyby przez nietrzeźwość nie przewrócił się przy robieniu moonwalk'a. Szybko się jednak pozbierał i oddał pole do popisu Niallowi. Gdyby sprzątaczki widziały jego 'taniec' na pewno podziękowałyby mu za wyczyszczenie podłogi. Kinga tańczyła taniec - połamaniec, kiedy próbowałam uciec do łazienki, żeby nie musieć tańczyć. Niestety Perrie to zauważyła i szybko przetrzymała. 
- Nigdzie się nie ruszasz. Tańczymy razem - wystawia mi język i zaciąga na środek. Chyba Kinia musiała jej wygadać, że kiedyś uczyłam się tańczyć i byłam całkiem niezła, bo kazała mi robić to co ona. A o n a  robiła czyste, profesjonalne ruchy. 
- To kto wygrał? - dopytywał się Zayn
- Louis! - krzyknęła od razu El
- Ty jesteś obiektywna! - fochnęła się Pezza
- No chyba właśnie nieobiektywna - zmarszczył brwi Liam
- Ciebie coś boli, Daddy. Jest obiektywna! - kłócił się Niall
- Nieobiektywna! Obiektywna, to osoba, która ocenia przez to, że kogoś lubi, albo nie. Nieobiektywna to taka, która patrzy jedynie na taniec. - wyjaśniłam
- Huhuh, pani profesor! - zaśmiała się Kinga
- Wiedza podstawowa - wtóruję jej tym samym. Jak widać mimo stanu nietrzeźwości myślimy normalnie.
  
Ranek, dom One Direction
*Kasia*
   Budzi mnie ogromny ból głowy. Z wielkim trudem otwieram oczy, i z przerażeniem stwierdzam, że nie jestem w swoim domu. Nic nie pamiętam od momentu konkursu tańca. Na sobie mam jedynie męską bluzkę, sięgającą mi prawie do kolan. Wygląda znajomo. To gorzej czy lepiej? Nie mam pojęcia. Potem się nad tym zastanowię, aktualnie najważniejsza jest woda i tabletki. Wstaję z łóżka (nie było tak źle, skoro doturlałam się tu w nocy) i wychodzę z pokoju, próbując trafić do kuchni. Na korytarzu jest 6 drzwi. Raz się żyje, otwieram pierwsze z brzegu. Toaleta. Nie o to mi chodziło... Zaglądam do pomieszczenia obok, gdzie odnajduję... Liama. Fajnie by było, gdyby takiego zwykłego Liama. Ten bez koszulki pół - siedzi, pół - leży na łóżku z laptopem na kolanach. Znaczy nie narzekam, że jest bez koszulki, czy coś. To po prostu trochę niekomfortowe. Przynajmniej wiem, że jestem w domu chłopaków.
- Eee... cześć? - jest nieco zdziwiony moim widokiem. Nie mogę odpowiedzieć, tak jakby mnie zatkało. Chłopak widząc, że patrzę się na jego tors szybko zakłada koszulkę.
- Teraz lepiej? Zaczniesz w końcu kontaktować? Haloo? - zbliża się do mnie, machając rękami, jakbym była jakaś niedorozwinięta. W sumie tak się zachowuję...
- Tak, lepiej. Sorry, czasem mam moment 'zawieszki'. Ja.. jestem u was w domu, prawda? - otrząsam się szybko.
- Nic nie pamiętasz? - śmieje się ze mnie. Bardzo śmieszne, Daddy, bardzo.
- Bingo. Gdzie kuchnia? Macie jakieś tabletki, czy coś? Głowa mnie boli - skrzywiam się, a brunet podaje mi środek na bóle głowy.
- Dzięki. Życie mi ratujesz - uśmiecham się wdzięcznie, odwracam w stronę drzwi i wtedy dociera do mnie fakt, że jestem prawie naga (przypominam - mam na sobie jedynie męską bluzę). Staję w połowie kroku, co wzbudza podejrzenia u chłopaka. Powoli się odwracam do niego.
- Yy... Li? Wiesz coś na temat...? - pokazuję rękami na siebie.
- Tak, wiem coś na temat... - w tym momencie zaczyna parodiować moje ruchy i wspólnie się śmiejemy, mimo mojej pękającej głowy.
- To może mi łaskawie powiesz?
- No nie wiem, nie wiem...
- Liam! Ał, zły pomysł - ból głowy powrócił z dwukrotną siłą. Cholerny kac!
- Założę się, że się zgubisz w tych labiryntach... Chodź, zaprowadzę cię do kuchni - uśmiechnął się, po czym wstał i wyszliśmy z jego pokoju. Dlaczego tak bardzo nie chce mi powiedzieć, co się stało? Przecież chyba... nie, raczej nie... nieważne.
- Czekaj, sprinterze. Ubiorę się najpierw, jeśli pozwolisz - śmieję się głośno, a lekko zakłopotany Liam tylko kiwa głową. Wchodzę do pokoju, zakładam pierwsze lepsze spodnie i już wspólnie z Daddym idziemy do kuchni. Faktycznie - ten ich dom to skupisko labiryntów.
- Wyjaśnisz mi w końcu, czemu nie miałam swoich ciuchów na sobie? I co się wczoraj w ogóle działo, bo słabo pamiętam? - pytam się, gdy siedząc przy stole jem śniadanie zrobione przez chłopaka.
- Ogólnie... wczoraj poza toastami, które wznosiliście z Louisem i Zaynem, nic się takiego nie działo. O, przepraszam, jeszcze tańczyłaś z Perrie na stole.
- CO?!? Co ja robiłam na stole?!?! - przestraszyłam się trochę, ale jednocześnie jestem bardzo ciekawa szczegółów.
- No... tańczyłaś - śmieje się głupio, ale mój zabójczy wzrok go uspokaja - Pezzy tam weszła i zaczęła tańczyc, to ty tez chciałaś, jako że się nieźle upiłaś. Lub raczej Zayn cię upił, ale to szczegół...
- O matusieńko... - jęczę i robię tzw. 'facepalma' - Co do Zayna, to się zamszczę... A wracając do tematu: jakie toasty wznosiliśmy?
- 'Za żel Cristiano Ronaldo', 'Za Sami-wiecie-kogo', 'Za łysinę Pitbulla', 'Za gwiazdy polskiego dicso - polo' i takie tam - obydwoje wybuchamy donośnym śmiechem
- Co jak co, ale zryci to my jesteśmy - mówię nadal się śmiejąc
- Jeszcze mam ci udzielić jakiś informacji?
- Tak. O co chodziło z mym odzieniem? - mimo poważnego pytania sposób, w jaki je zadaję znowu wywołuje u nas śmiech
- No... jak wróciliśmy, to byłaś kompletnie nieżywa. Jak cię odnosiłem na górę to się obudziłaś i powiedziałaś, że nie chce ci się przebierać, a ja... no wiesz. Pomyślałem, że ci będzie niewygodnie, więc założyłem na ciebie moją bluzkę. Tylko nie bij! - dodał szybko, a ja się zarumieniłam. To słodkie. Czyli, że on mnie .. rozbierał? Jeju, cieszę się, że się odchudzałam.
- Kurcze, jest już 13, a wszyscy nadal umierają...chłopaki zawsze po melanżowaniu koło 12 wstawali. Źle na nich działacie...
- Oj tam, oj tam. Zróbmy im śniadanko, ucieszą się - proponuję
- Czy ja słyszałem magiczne słowo 'śniadanko'? - nagle zza rogu wyłania się zamulony Horan. No tak, wiecznie głodny
- Tak, żarłoku. Idź się umyj, może trochę otrzeźwiejesz, a my w tym czasie zrobimy coś do jedzenia - puściłam mu oczko, i już go nie było
- Wyjmij mleko z lodówki, w tamtej szafce są jajka... - 'rozkazuje mi' Payne. Wybaczę tylko z racji, że on jest tu gospodarzem.
   Po 10 minutach naleśniki z czekoladą, bitą śmietaną i truskawkami są gotowe. Ale będzie wyżerka! Nialler wyczuł zapachy z kuchni, bo już ubrany wchodzi 'fejmowym' krokiem do pomieszczenia i od razu rzuca się na jedzenie. Ach, ten nasz kochany Niall.
- Idę obudzić resztę - powiadamiam chłopaków i wchodzę na górę. Otwieram po kolei wszystkie drzwi, dopóki nie trafiam na całą gromadę po kolei. Co dziwne, przejrzałam już wszystkie pomieszczenia, ale nigdzie nie było Mai ani Harrego.
- Ktoś wie, co z Majką i Stylesem? - pytam po wejściu do kuchni
- Ciszej, błagam, ciszej - jęczy skacowany Tomlinson
- Więc: czy ktoś wie, gdzie Majek i Harold? - szepczę
- Harry poszedł spać do Eda Sheerana, a Maję zabrał Lookie - wyjaśnia sytuację wesoła Kinga. Ona serio tak mało wypiła, że teraz normalnie funkcjonuję? Poza tym... myślałam, że przestała ufać Łukaszowi...


*******
Przepraszam, że tak długo :c
Pracowałam, żeby rozdział był dobry, bo wolę dodawać rzadko, a żeby było lepsze, niż często dodawać gnioty.
No i jeszcze jedna, ważna wiadomość. Mianowicie OD DZIŚ PISZĘ W CZASIE PRZESZŁYM. Dlaczego? Po prostu jest mi zdecydowanie łatwiej. Wiele razy pisałam kilka zdań rozdziału po czym zauważałam, że piszę w złym czasie. Mam nadzieję, że nie wpłynie to na jakość opowiadania ;)
Dziękuję i BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE. TO MOTYWUJE.
Pozdro <3
Oj, Niall ... xd
 

niedziela, 20 października 2013

Chapter four.

   Budzę się o 7. O dziwo, jestem wypoczęta. Mam 1 nieodebraną wiadomość od Nialla z wczoraj. 'Dobranoc xx'. Szkoda, że nie zauważyłam, trudno. Wstaję z łóżka i, korzystając z okazji, że się nie spieszę, biorę relaksującą kąpiel. Ubieram się w ciuchy odpowiednie do pogody, czeszę się w wysokiego kucyka i robię lekki makijaż. Na dole jem kanapki ze wszystkim, co znalazłam w lodówce. No... prawie wszystkim. Nie nakładam krewetek, bo nie ufam czemuś, co kiedyś sobie mieszkało w oceanie. Po zjedzonym posiłku, wbiegam do swojego pokoju i odpalam laptopa. Wchodzę na facebooka. 6 wiadomości, 1 zaproszenie do znajomych i 10 powiadomień. Nieźle... Odpisuję na wszystkie wiadomości. Za każdym razem to samo 'Jak tam w Londynie?' 'Poznałaś już kogoś?' 'Widziałaś Big Bena?'  i tak w kółko... ostatnia wiadomość mnie zaciekawia. Jest od Łukasza - mojego kolegi, z którym chodziłam do jednej klasy przez cały okres szkolny, a w podstawówce był moim najlepszym kumplem. Niestety nie widzieliśmy się pare miesięcy, bo gdzieś wyjechał.  
'Podobno jesteś w Londynie? Fajnie się składa, bo ja też :D Spotkamy się? 
Proszęęę :) Stęskniłem się ;c'
Wow, stęsknił się. Ale odezwać się wcześniej, to nie mógł? W sumie, to też się trochę stęskniłam. Szybko odpisuję:
'Siema! Tak, czuję się dobrze, fajnie, że pytasz -.-' :D 
Jasne, możemy się spotkać, tylko gdzie i kiedy? :)'

Długo nie muszę czekać na odpowiedź, bo akurat jest dostępny. Umawiamy się na dzisiaj o 13, pod London Eye. Mam zabrać też dziewczyny, żeby się poznali. No tak, jeśli dziewczyna jest chuda i ładna, to Łukasz może z nią cały dzień siedzieć. A jak 3, to już w ogóle...
   Jest już 10. Postanawiam załatwić dziewczynom pobudkę. Chyba załączył mi się instynkt wredoty... Po cichu schodzę do kuchni i nalewam zimnej wody do 2 szklanek. Podchodzę do drzwi pokoju Kasi, ostrożnie otwieram je łokciem i po cichu kieruję się w stronę jej łóżka. Wylewam zawartość jednej szklanki prosto na jej głowę i śmieję się głośno, a Kasia piszczy jakby co najmniej tarantulę zobaczyła.
- Zwariowałaś?! - krzyczy na mnie, ale po chwili na jej twarzy pojawia się uśmiech - Majka już wstała?
- Nie, zaraz miałam do niej iść
- To idziemy - wyszczerza się i zabiera szklankę z moich rąk. Po chwili da się już słyszeć pisk mulatki. Śmieję się i z dezaprobatą kręcę głową. Wchodzę do pokoju Mai.
- Gniewasz się jeszcze za talerz? - pytam ze spuszczoną głową
- Nie... albo jednak tak. Przestanę jak wybierzesz mi jakieś ciuchy, bo nie chce mi się myśleć - uśmiecha się do mnie przelotnie i znika w łazience. Podchodzę do szafy dziewczyny i wyjmuję jakieś ubrania. Według mnie nie wyglądają źle, więc zostawiam je na łóżku i schodzę na dół. Widok, jaki zastaję w kuchni, nieco mnie bawi. W końcu Kasia próbująca zrobić śniadanie, kręcąc się przy tym po całej kuchni i nie mogąc znaleźć niczego, jest zabawny, prawda?
- Dobra, zlituję się nad tobą. Jajka są w szafce obok lodówki, sól i pieprz - nad twoją głową, a szczypiorek w szufladzie lodówki - wyjaśniam jej lokalizację każdego produktu, ledwo powstrzymując śmiech
- Dzięki - posyła mi wdzięczny uśmiech

~*~*~

- Hej, dziewczyny. Mam propozycję - zaczynam rozmowę, kiedy wszystkie zebrałyśmy się w salonie
- Jaką? - dopytuje Solek
- Mój kumpel z Polski mieszka w Londynie. Rano pisałam z nim na fejsie i chce się ze mną spotkać i pokazać nam to miasto. Przy okazji zaprasza na wycieczkę też was - uśmiecham się
- Jasne, pójdziemy. Chętnie coś zobaczę, a sama nie pójdę - śmieje się dziewczyna
- Oczywiście, przecież byś się zgubiła przechodząc przez ulicę - nabija się z niej Maja - A co do pytania, to pójdziemy
- To dobrze. Zbierajmy się w takim razie, bo za pół godziny mamy być pod London Eye.
- Pół godziny?! - wydziera się Kaśka
- Zwariowałaś! - krzyczą dziewczyny na raz, co wywołuje u mnie napad śmiechu.

~*~*~

   Dojeżdżamy na miejsce, a Łukasza jeszcze nie ma. Nie ma to jak być punktualnym! Chociaż w sumie... my też jesteśmy spóźnione 10 minut... oj tam, oj tam :D
Czekamy na niego jakiś czas, ale nie przychodzi. W końcu dostrzegam jego chudą, lecz wysportowaną sylwetkę. Z daleka macha mi ręką.
- Cześć, Pikachu! - witamy się buziakiem w policzek
- Siema, Nakon - uśmiecham się serdecznie - Dziewczyny, to jest Łukasz. Łukasz, to jest Kasia, a to Maja.
- Miło poznać - uśmiecha się zalotnie i całouje obydwie w dłoń. Też mi gentelman... On zawsze był takim badboyem. Podrywał, szpanował, przeleciał i zrywał. Ale ja nigdy nie byłam jego 'ofiarą' więc go lubię. - To co? Zwiedzamy?
- Tak! - zbyt entuzjastycznie reaguje Majka, co wywołuje falę śmiechu u wszystkich.
   Na początek wchodzimy na London Eye. W końcu jesteś obok, nie? Na szczęście chłopak wcześniej to przemyślał i zarezerwował nam bilety przez internet. Wsiadamy do jednego wagonika, ja obok Kasi, naprzeciwko niej Łukasz, a obok niego Maja. Chłopak zaczyna podrywać Solka, ale ta szybko go zbywa, więc zajmuje się Mają, której to bardzo odpowiada. Przekazuję moje obawy Kaśce, czym ta się zaczyna przejmować.
- Ale mówisz, że on taki zawsze był? - dopytuje szeptem
- Tak. Zawsze i wątpię, żeby się zmienił. Chyba, że Maja serio mu się podoba, ale wątpię. Nie jest w jego typie.
- Niedobrze, bardzo niedobrze... Cykaj focie, jesteśmy na górze! - krzyczy nagle rozentuzjazmowana. Cała 4 zaczyna się rozglądać, gdyż widoki są naprawdę śliczne. Pstrykam mnóstwo zdjęć z prawie każdej perspektywy. Niezła pamiątka!
- To teraz... Tower Bridge! - zarządza Nakonieczny, po wyjściu z wagoniku, i idziemy zobaczyć ten słynny most zwodzony. Ładny! Kolejne 100 fotek, kolejne dźwięki zachwytu, kolejna 'podjarka' Kaśki i idziemy dalej! Byliśmy jeszcze w Madame Tussaund (Łukasz też zamówił wejściówki - niezłe ma chłopak dojścia!) i zobaczyliśmy Pałac Buckingham. Pięknie, cudownie, wspaniale, rewelacja!
   Zmęczeni zwiedzaniem, zgodnie postanawiamy, że Nakon przychodzi do nas. Dopiero w domu, spostrzegam, że mam wiadomość od Nialla. Pyta się, czy się dzisiaj spotkamy... Napisał to 2 godziny temu, więc może nadal aktualne? Odpisałam mu:
'Nadal aktualne? Przepraszam, ale zwiedzałam miasto i nie zauważyłam ;c Może chcesz przyjść do nas? Akurat jest też mój kolega z byłej klasy :D Weź.. jak on sie do Majki przystawia... o.O Więc zapraszamy do nas! :)' 
   Przez chwilę jeszcze SMS-ujemy i wychodzi na to, że wszyscy chłopcy do nas przyjadą. Szykuje się niezłe party hard. Schodzę na dół, by powiadomić wszystkich, że będziemy mieli gości.
- O rany... To Łan Gejrekszyn? - jęczy Łukasz - To ja spadam.
- Hej, Nakon! Nie znasz ich osobiście! Ja też nie, ale to szczegół. Fakt, że nie podoba ci się, jak śpiewają, czy coś takiego, nie znaczy, że ich nie polubisz! Spróbuj chociaż! Jakby co, to dasz Majce sygnał i gdzieś wyjdziecie albo coś... - zatrzymuję go
- Eh... niby masz rację. Dobra, zostanę, ale jak zaczną mnie irytować, to wracam - postanawia
   Po 10 minutach szykowania chipsów, popcornu, żelków i picia, słyszę dzwonek do drzwi. Otwieram i zastaję oczywiście 5 cieszących się mordek.
- Cześć, wchodźcie. Jestem Kinga - uśmiecham się ciepło do wszystkich po kolei. Wchodząc, każdy się ze mną wita (najczęściej przytulasem) i przedstawia, co wcale nie jest konieczne. Kiedy wszyscy już się znają, postanawiamy obejrzeć film. Włączamy komedię - Kac Vegas. Śmieję się przez cały czas. Nie tyle z filmu, co z komentarzy i zachowania chłopaków. Zayn co chwila drze się do bohaterów, co mają zrobić, jakby mieli słyszeć; Harry udaje tygrysa i goni Nialla po salonie; Louis z Łukaszem prezentują, jak sie tańczy na imprezach, żeby były skutki jak w filmie, a reszta ma z nich niezłą beke. Jak widać, Nakon zaprzyjaźnił się z chłopakami, a zwłaszcza z Louisem. Miło :3
   Jest już północ. Włączamy jakiś horror, w którym dostaje się telefon i po chwili ginie. Wszyscy oglądają w napięciu, przynajmniej tak mi się zdaje, bo jest cicho. Jak zauważam, Maja śpi wtulona w Łukasza (szybcy są), ja ledwo się trzymam, więc opieram głowę na ramieniu Nialla, który siedzi obok mnie, a Harry wtula się w Zayna jak w pluszowego misia, lecz ten pozostaje niewzruszony - może to u nich codzienność? Aż zrobię im zdjęcie, tak słodko wyglądają. Wyciągam telefon i szybko zapisuję tą chwilę. Nawet jest coś widać. Szybko wracam do oglądania filmu, bo jest bardzo ciekawy. Nagle czuję wibracje w telefonie. Ktoś dzwoni - myślę. Przerażam się nie na żarty, gdy widzę na ekranie komórki napis 'ZASTRZEŻONY'. Od razu zaczynam panikować i dźgam Horana w ramię. Ten tylko wzrusza ramionami i wraca do ogladania filmu. Nie ma to jak zainteresowanie ze strony innych... Powoli przykładam telefon do ucha i szepczę:
- Halo?
Słyszę jednak tylko ciszę, a potem złośliwy śmiech. Jakby się odbijał od ścian. Jestem na maksa przerażona, więc szybko się rozłączam i wtulam w blondyna.
   Po zakończonym filmie, który swoją drogą będę przeżywa przez kilka tygodni, chłopcy postanawiają się zbierać. Na odchodnym Louis mówi mi tylko:
- Boisz się czegoś? Jak się przytulało do Horanka? - pyta z zadziornym uśmiechem. Skąd on wie? Czy on..?
- Osz ty dziadzie! - biję go w ramię - Wiesz jak ja się bałam? Kurde, prawie tam na zawał zeszłam przez twoje żarty!
- Hej, nie tylko moje! - śmieje się chłopak, a gdy widzi moje pytające spojrzenie dodaje tylko: - Kasia mi pomagała.
I poszli. Zostałyśmy tylko we 3, bo Łukasz zabrał się z chłopakami (mieszkają niedaleko siebie). Maja od razu idzie spać i nie ma z tym problemu - w końcu cały film przespała. Ja z Kasią za to nadal lekko przeżywamy horror. 
- Nie wiem jak ty, ale ja się boję - patrzę w jej stronę
- Śpimy razem? - odpowiada pytaniem, a ja kiwam twierdząco głową. Szybko idziemy do łazienek, żeby się przebrać i umyć. Potem spotykamy się na środku korytarza. Obydwie chciałyśmy iść spać do tej drugiej.
- Kinia, debilu! Ja mam jednoosobówkę. Zaprezentuj mi plan, ja chcesz się tam we dwie zmieścić?
- Teraz czas na szczegół: też mam jednoosobowe - patrzę na nią znacząco. W końcu idziemy spać do mnie. Do odważnych świat należy!

~*~*~ Następny dzień, 9 rano ~*~*~

   Budzę się z bólem kręgosłupa jak u babci Heńki.Tak to jest, jak się śpi we 2 osoby... Wstaję powoli, rozciągam się lekko i kieruję się do łazienki. Myję zęby i postanawiam pójść pobiegać. Ubieram się, zjadam szybko jabłko, zostawiam dziewczyną kartkę na stole, żeby się nie martwiły i wychodzę.
   Biegam po parku, zatrzymując się co jakiś czas, by odetchnąć i porozciągać się. Gdy znowu się zatrzymuję, zauważam niedaleko Łukasza. Ja coś zbyt często go widuję...
- Cześć, Pika - uśmiecha się do mnie
- Siema... co tu robisz? - mierzę go badawczym wzrokiem
- To co ty, nie widać? Biegam - pokazuje na swój sportowy strój
- No niby tak...
- Biegamy razem? - pyta z serdecznym uśmiechem
- No dobra - wzruszam ramionami, podnoszę się z ławki i biegniemy truchcikiem w stronę ślicznego stawu w tym parku - Nakon?
- Hę? - spogląda na mnie
- Co cię łączy z Majką? - patrzę na niego groźnie
- To co z większością dziewczyn - wzrusza ramionami
- Słuchaj - zatrzymujemy się - to moja przyjaciółka. Masz się od niej odwalić!
- Bo co? - kpiąco się uśmiecha
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi - szepczę, nerwowo przygryzając wargę i biegiem wracam do domu.
   Wchodzę do środka po cichu, lecz dziewczyny już nie śpią, pałaszują śniadanie (oczywiście dopiero wstały - co z tego, że już 11?). Idę na górę wziąć kąpiel. Zakładam jakieś ubrania, a włosy wiążę w wysokiego kucyka. Wchodzę do kuchni, by zjeść pożywne śniadanie.
- Hejo - uśmiecham się ciepło do dziewczyn, siedzących przy stole
- No hej, jak się biegało? - pytają
- Fajnie... spotkałam Łukasza
- I co? - dopytuje Maja
- Trochę się pokłóciliśmy, więc wróciłam - wzruszam ramionami i szykuję płatki z mlekiem na śniadanie.
Słyszę, że dziewczyny rozmawiają o chłopaku. Nie rozumiem, bo ściszyły głos. Trudno, nie chcą żebym wiedziała, to nie. Po zjedzonym śniadaniu z nudów idę obejrzeć telewizję razem z dziewczynami.
- Trudne Sprawy! - krzyczy Kasia
- Ej! Ja chcę Sąd Rodzinny!
- Moda Na Sukces leci! - cieszy się Majka
Po kilku minutach kłócenia się o pilota, zarządzam włączenie Sądu Rodzinnego i proponuję, by dziewczyny się przebrały. Rozprawa w sądzie jest strasznie nudna, nie to co w Polsce! Nie oglądam jednak długo, bo dziewczyny schodzą z powrotem, już ubrane normalnie, na dół.
- Ja chcę Tabalugę! - jęczy Solek
- Zdziecinniałaś! - załamuję się
- To włączcie Jaka To Melodia? ! - proponuje Majka
- Nie cierpię tego! - narzeka Kaśka
- Mam pomysł! Może XFactor? Akurat leci powtórka z soboty! - ożywiam się
- Tak! - zgadzają się, więc włączamy owy program.

   Akurat zdążyli ogłosić wyniki, że odpada boysband Union J (co Kasia strasznie przeżywała, ze względu na 'przystojną małpkę Geo' - jednego z chłopaków), kiedy zaczął dzwonić mi telefon.

ROZMOWA
- Halo?
- Cześć, macie dzisiaj czas? - odpowiada mi blondyn swoim rozradowanym głosem
- Nawet za dużo. Jaka propozycja?
- PARTY HARD! - krzyczy do telefonu, na co zaczynam się strasznie śmiać
- Dobra... przyjdziemy... tylko na... na którą? - pytam się między napadami śmiechu
- 18 - 19. Aż do rana!
- Okay, tylko nie wiem, gdzie mieszkacie
- Wyślę po was kogoś, luzik. A poza tym, idziemy do klubu. I będzie też Perrie i Eleanor
- Fajnie! To pa
- Do zobaczenia!
KONIEC ROZMOWY

- Dziewczyny, idziemy na imprezę!



***********************
No hello! ;D
Dodałam rozdział, mimo, że nie było 4 komentarzy, ale co tam xd
I jak? :)
Co do następnego rozdziału: nie mam pojęcia kiedy będzie, bo wcześniej byłam chora i miałam czas by pisać, a teraz znowu szkoła ;c

poniedziałek, 14 października 2013

Chapter three.

 * Kinga *
   Budzi mnie dźwięk budzika. Od razu podrywam się na równe nogi i w świetnym nastroju szykuję się na trening. Ubrana już zchodzę na parter, do kuchni i wyciągam z lodówki składniki potrzebne do zrobienia jajecznicy. Zapachy śniadania przynoszą na dół gotową Maję. Nakładam jedzenie na talerze i siadamy do stołu.
- Ja pójdę po Kaśkę, bo zaraz wystygnie - oferuję się, a mulatka kiwa tylko głową i dalej zajmuje się spożywaniem xD
   Otwieram drzwi do pokoju Solka, która smacznie sobie jeszcze śpi. Po cichu skradam się do jej łóżka i głośno zaczynam krzyczeć jej do ucha:
- Kaśka! Harry Styles jest na parterze! Wstawaj!
   Od razu działa. Dziewczyna już stoi na równych nogach.
- Co? Gdzie? Co Harry robi w naszym mieszkaniu? - rozgląda się roztargniona po pokoju.
- Hazzy tu nie ma, debilu! - śmieje się - Po prostu nie mam innego sposobu na obudzenie cię.
- Nie no, dzięki. - strzela focha i wygania mnie z pokoju.
   Siadam z powrotem do stołu i zaczynam jeść najważniejszy posiłek. Majek gdzieś zniknął, a talerza oczywiście nie sprzątnął! Z kim ja żyję?
   
   Całą trójką siedzimy już w samochodzie Majki, która go prowadzi, jako że jedyna ma prawo jazdy. Ja siedzę obok niej, a Kasia, z racji, że najmłodsza, z tyłu. W krótkim czasie dojeżdżamy na stadion, gdzie za chwilę mamy mieć trening. Wyhodzimy z auta i rozglądamy się.
- Fajnie tu... - szepcze z zachwytem Maja
- W środku na pewno będzie jeszcze ładniej. Chodźmy - zarządzam i kierujemy się w stronę budynku.


   Na treningu nic ciekawego się nie działo. Poznałyśmy się wszystkie, poćwiczyłyśmy, pograłyśmy w gałę i to tyle. Z jedną dziewczyną się od razu zaprzyjaźniłam. Ma na imię Margaret. Zaraz po powrocie biegnę do pokoju, biorę relaksującą kąpiel, przebieram się i czeszę w warkocza na bok. Chwytam z szafeczki paczkę miętowych gum do żucia i wyciągam jedną. Do kieszeni spodni wkładam moją komórkę i zbiegam na dół. Za pół godziny muszę być pod sklepem, więc mam jeszcze czas. Siadam na kanapie w salonie, obok Kasi oglądającej brytyjską wersję 'Trudnych Spraw', i zaczynam grać w Pou na telefonie.
- Wychodzisz gdzieś? - pyta się mnie brunetka, nie spuszczając oczu z ekranu telewizora.
- Tak. - nie wysilam się na złożoną wypowiedź.
- Ale gdzie, z kim? Może tak więcej informacji? - próbuje coś ze mnie wyciągnąć.
- A jak ci powiem, że umówiłam się z Niallem Horanem pod TESCO, to uwierzysz?
- Nie, więc wysil się na powiedzenie prawdy
- To jest prawda, ale wiedziałam, że mi nie uwierzysz, więc nie mówiłam. - wzruszam ramionami i zbieram się do wyjścia. - Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę!
- Gdzie idziesz? - pyta się Maja, która dopiero zeszła ze schodów.
- Umówiłam się z Horanem pod TESCO. OK, nie musisz wierzyć, ale zrobię sobie z nim zdjęcie. - wyjaśniam od razu, by obyło się bez zbędnych pytań i wychodzę na dwór.
   Na miejsce dochodzę, tak jak poprzednim razem, po 10 minutach. Nie ma tam Nialla, przynajmniej ja go nie widzę. A może to tylko ktoś sobie ze mnie żartuje? Może to nie był numer Nialla, tylko jakiegoś jego kolegi? Może blondyn tu nie przyjdzie, a gdzieś tu jest ukryta kamera?
   Przemyślenia przerywa mi ktoś, kto łapie mnie za ramię. Obracam się, a za mną stoi jakiś chłopak w kapurze. Nie mogę go rozpoznać, gdyż kaptur zasłania całą jego twarz.
- To ja. Chodź, bo tutaj będą paparazzi. - mówi i łapie mnie za rękę, po czym prowadzi mnie gdzieś. Fakt, że to prawdopodobnie jest mój idol, paraliżuje mnie, przez co nie zważam co robię, i daję się ciągnąć w stronę jakiejś uliczki. Gdy stoimy w miejscu, gdzie nikt nas nie widzi, chłopak zdejmuje kaptur, a moim oczom ukazuje się cudowna, piękna, śliczna, i nie wiem jaka jeszcze, twarz Niallera Horana! Nogi w ciągu jednej sekundy mi miękną, a w oczach pojawiają się łzy szczęścia. Chłopak tylko się na to uśmiecha, i mnie przytula. W tej chwili większość Directioners powiedziałoby "Kinga wygrała życie" i szczerze? Zgadzam się z tym. Ten moment zdecydowanie zaliczam do najpiękniejszych w moim całym życiu.
   Ogarnęłam emocje i oderwałam się od blondyna. Patrzymy sobie w oczy. On ma takie piękne oczy...
- Czemu płaczesz? - pyta
- Ze szczęścia. Ostatnio tego strasznie dużo. Przyjechałam tutaj, poznałam 2 wspaniałe dziewczyny, stoję sobie niedaleko TESCO z moim idolem... - wyliczam, a Niall się śmieje
- Mam pomysł. Pojedziemy w takie jedno miejsce, tam nikogo nie będzie, i będziemy mogli spokojnie sobie poopowiadać. Co ty na to? - posyła mi swój śliczny uśmiech
- Ale mnie nie ukradniesz? - śmieję się
- Może... pożyjemy zobaczymy... - z uśmiechami na twarzy ruszamy do samochodu Horana
   Przez drogę cały czas rozmawiamy o głupotach albo śpiewamy piosenki. W momencie kiedy puszczają Still Into You , jedną z moich ulubionych piosenek, kompletnie wariuję. Zaczynam śpiewać, skakać na siedząco (bardzo mądrze :)) i machać rękami. Niall ma ze mnie taką bekę, że aż płacze ze śmiechu. Dobrze, że jest dobrym kierowcą... Jedziemy już jakieś 20 minut, ale jedziemy. Nigdy chyba tam nie dotrzemy!
- Niall? - zaczynam niepewnie
- Tak? - obraca głowę w moją stronę, ale tylko na chwilę, bo potem z powrotem przerzuca wzrok na jezdnię
- Daleko jeszcze? - pytam i wydaję dźwięk, jak osioł ze Shreka
- Bliziutko. Do następnej piosenki dojedziemy.
   Ma rację. Zanim piosenka w radiu zdąża się skończyć, jesteśmy na miejscu. Konkretnie przed pięknym lasem, znajdującym się w opustoszałym parku. Liście już powoli zaczynają żółknąć, co sprawia, że to miejsce jest cudowne, niezapomniane.
- Chodźmy. Gdzieś tam jest takie moje drzewo. Dokładnie moje, nawet podpisane. - śmieje się chłopak i prowadzi mnie gdzieś za rękę. Śmiejąc się, chodzimy w tą i z powrotem po lesie.
- Mi się zdaje, czy ty jesteś tak ogarnięty jak ja? - powstrzymuję śmiech
- Tak bardzo jak ty, nie da się być. Zwłaszcza ja. Jestem bardzo ogarnięty. Po prostu... mam słabą orientację w terenie. Poza tym, dawno tu nie byłem.
- O! Zobacz, na tamtym drzewie jest coś wyryte! Może to twój podpis? - wskazuję palcem na jedno z wielu drzew
- Możliwe... chodź, zobaczymy! - zarządza chłopak i podążamy w tamtym kierunku. Zgadza się, na korze jest napisane 'N.J.H.' 
- Niall James Horan, co? - uśmiecham się
- Oświecisz mnie, skąd wiesz, jak mam na drugie imię? - dziwi się chłopak - Ale to dopiero tam. Dawaj, wchodzimy.
- Jeny.. kocham chodzić po drzewach! - śmieję się i wchodzimy na jedną z grubszych gałęzi.
- Więc? Skąd wiesz, jak mam na drugie imię? Bo pierwsze i nazwisko mogłaś gdziekolwiek słyszeć...
- Jestem waszą fanką... Normalna dziewczyna chyba by się nie poryczała na twój widok, no nie? - śmieję się, a chłopak robi poker face'a. Taaa... jesteś ogarnięty, powiadasz?
- No dobra, masz rację. Powiedz mi coś o sobie - prosi, śmiejąc się z własnej głupoty
- Nie wiem od czego zacząć...
- Od początku będzie najlepiej - puszcza mi oczko, a ja mało nie mdleję
- No więc... Nazywam się Kinga Szynaka, jestem z Polski, mam 20 lat. Coś jeszcze? - wyszczerzam zęby
- Tak. Dlaczego przyjechałaś do Londynu?
- W Polsce grałam w klubie piłkarskim. Dostałam propozycję przejścia do waszego, londyńskiego klubu i... TADAM! - rozłożyłam ręce, jakbym zapowiadała gwiazdę na gali, przez co prawie zleciałam na ziemię. Na szczęście Horan w porę mnie łapie.
- Ooo... ciekawie, ciekawie. Czyli interesujesz się piłką nożną? - dopytuje chłopak
- Tak. Piłka nożna na zawsze w sercu mym - uśmiecham się do przestrzeni
- Skoro tak, to muszę zadać podstawowe pytanie. Real czy Barcelona? - uśmiecha się bosko *_*
- Barca! - krzyczę i robię serduszko z rąk, co wywołuje śmiech u Nialla
- Powiedziałbym 'no to żółwas', ale wolę Real - śmieje się i zastanawia nad kolejnym pytaniem - Kolejne pytanie z tej serii: Manchaster City czy United ?
- United. Nie cierpię City...
- Teraz może być żółwas! - przybijamy żółwika i śmiejemy się.
   Na dowiadywaniu się wielu rzeczy o sobie minął nam cały dzień. Wieczorem zrobiło mi się zimno, co nie uszło uwadze chłopaka.
- Załóż bluzę. Będzie ci cieplej - uśmiecha się serdecznie i podaje mi swoje nakrycie
- Dzięki - uśmiecham się nieśmiało - Zróbmy sobie fotkę!
- Dobry pomysł - kiwa głową z uznaniem, a ja wyjmuję telefon z kieszeni. Rozpoczynamy sesję zdjęciową! Jedno zdjęcie z dzióbkami, drugie z językami, z głupimi minami, i jedno normalne.
- Super! Dziewczyny mi uwierzą! - cieszę się
- Ym... Kinga?
- Słucham? - kłaniam się teatralnie
- Ale... wiesz... nie pokażesz tego nikomu więcej? Tylko twoim przyjaciółką, dobrze? Bo jeśli wycieknie do mediów... Nie będziesz miała życia, bo stwierdzą, że jesteśmy parą.
- Jasne. Tylko dziewczynom - powtarzam z uśmiechem

   Wchodzę do domu. Zapalam światło, bo jest strasznie ciemno. Dziewczyny już pewnie śpią, w końcu jest północ, a my wcześnie chodzimy do łóżka. Słyszę, jak burczy mi w brzuchu. Nie powinnam jeść o tak późnej porze... walić zasady, głodna jestem, a to najważniejsze! Idę do lodówki i wyciągam z niej produkty potrzebne do zrobienia kanapki. Wyjmuję talerz i podchodzę do stołu. Spokojnie, powoli zjadam kolację. Potem jak najciszej i ostrożnie kieruję się w stronę zmywarki. Oczywiście muszę zahaczyć nogą o nogę i wywalić się! Przy okazji zbijam talerz, a co mi tam! Jestem GENIALNA!! Spokojnie mogę zostać ninja... Schylam się i zaczynam sprzątać kawałki talerza z podłogi. Gwałtownie wstaję, obracam się i prawie schodzę na zawał. Zaczynam piszczeć na cały głos. Czemu? Bo ktoś prawie przywalił mi patelnią w głowę! Ta osoba też zaczyna piszczeć. Stoimy tak sobie twarzą w twarz i drzemy mordki. Całkiem normalny widok, prawda?
- STOP! - wydziera się ktoś, kto stoi obok nas. Zapala światło i wszystko staje się jasne. Kasia próbowała zabić mnie patelnią, bo myślała, że jestem włamywaczem. Super! Jak tak dalej pójdzie, to tygodnia nie przeżyję! Co następne? W kiblu mnie utopi, czy zamknie w szafie? - Jakie dwa geniusze... wyjaśniając: Kasiek, odłóż patelnię, to tylko Kinia wróciła z randki. Kinga... JAK MOGŁAŚ STŁUC MÓJ TALERZ?!?! - wydziera się Majka
- Ooops... - nawet nie zauważyłam, że wzięłam ulubiony talerz mulatki - Czyli... uratowałaś mi życie przed patelnią, a teraz sama mnie zabijesz, zrzucając z balkonu, tak? - pytam niepewnie
- Do łóżka, marsz! - krzyczy, jakby była naszą mamą. No w sumie... jest najpoważniejsza. Taka Mummy Footballer. Posłusznie wraz z Solkiem idziemy na górę, do łóżek, a Majek za nami.
   Myję się, przebieram w piżamę i szybko wskakuję do łóżka. Stwierdzam, że nie mogę ukrywać mojej znajomości z Niallem i jutro pokażę dziewczynom nasze zdjęcia. Następnego dnia na szczęście nie mamy treningu. Ba! Mamy wolny tydzień! O tak... pierwsze dni w Londynie uważam za cudowne! Czas pokaże, co będzie dalej...



******************************
No i tak wcześnie rozdzialik <33
Ogólnie, to miał być jakoś w piątek, ale co tam :D
Jak się podoba? :]
Następny rozdział dodam, jeśli będą tutaj ... cztery komentarze ;P
Miłego dnia/wieczoru/nocy <3  

czwartek, 10 października 2013

Chapter two.

* Kinga *
   Siedzimy we 3 w samochodzie, jedziemy na lotnisko. Dziewczyny, Maja i Kasia, są nawet fajne. Od razu złapałyśmy wspólny kontakt. Z rodzinami pożegnałyśmy się już wcześniej, teraz tylko lotnisko, samolot i LONDYN! Wszystkie bardzo się cieszymy tym wyjazdem. Wiadomo - większe szanse na rozwój w klubie, ale poza tym wszystkie wierzymy, że spotkamy tam może One Direction? Każda z nas jest wielką fanką tego zespołu. Tak, wiem - my i te nasze pomysły :D
   Auto się zatrzymuje. Spoglądam za okno i stwierdzam, że dojechaliśmy. Wysiadam jako pierwsza i wyjmuję mój wielki bagaż z bagażnika. Maja ma troszkę mniejszy, ale Kaśka? Ona ma torbę 3 razy mniejszą od mojej! Jak ona się tam zmieściła, to chyba jako jedyna wie...
   Odprawę przechodzimy sprawnie, już siedzimy w samolocie. Robię się strasznie senna. Nic nie widzę ani nie słyszę. Pełny relaks.

* Maja *
   Rozmowa wciąga mnie i Solka tak bardzo, że nie zauważamy, kiedy Szynka zasypia. Gdy już to zauważam, postanawiamy zrobić jej psikusa. Wyciągam czarny marker i rysuję na jej twarzy wielkiego kurczaka. Mina Kaśki jest bezcenna iod razu wyczytuję z niej 'Czemu akurat kurczak?', ale przemilczam sprawę. Wyciągam z torebki słuchawki oraz telefon i pogrążam się w zupełnie innym świecie...

* Kasia *
   Szanaka śpi, Marciniszyn słucha muzyki, a ja się nudzę. Super! Spać mi się nie chce, muzyki nie mam ochoty słuchać... może w coś pogram? Dobra, wyjmuję tableta i włączam jakąś pierwszą lepszą grę. Tak się wciągam, że nie zauważam, kiedy mijają 2 godziny. Stewardessa mówi do głośnika, aby się zapiąć, bo lądujemy. Szybko szturcham dziewczyny, a sama zapinam pasy.

~*~*~*~  Jakiś czas później  ~*~*~*~
   Dojeżdżamy pod dom. Wysiadamy z samochodu. Szczena opada.
- O kur.. ale chata - przeciągam każdy wyraz.
- No... to na pewno tutaj? - dziwi się Majka
- Yy... tak. To ten adres - mówi Kinga spoglądając na kartkę z zapisanym adresem domu.
   Wchodzimy do środka. Tam jest cudownie! Jasne kafelki w korytarzu świetnie współgrają z czerwonymi ścianami. Do tego te ciemne schody po prawej... mrrr :D Po lewej stronie od wejścia znajduje się wejście do kuchni, a na przeciwko - salon. Jadalnia, kuchnia i salon są tak naprawdę jednym, wielkim pomieszczeniem.
Po wejściu na górę, na prawo są drzwi od siłowni... tak, mamy siłownię. Ale to tylko jakaś bieżnia i coś tam takiego. Na górze są wszystkie nasze pokoje i dwa gościnne. Jeden gościnny wyglądał świetnie, ale drugi był jeszcze piękniejszy.
   Po obejrzeniu tych dwóch pokoi, każda poszła do swojego. Mój był moim wymarzonym! Te ściany i podłoga tak do siebie pasują! Cudownie! Kończę podziwiać pokój i kieruję się w stronę raju Kingi.

* Kinga *
   Właśnie podziwiam moje królestwo, gdy wchodzi Kasia. Też jej się podoba, to widać po jej minie. Po chwili, gdy się otrząsa, gna w kierunku łóżka i zaczyna na nim skakać. Cała Kasia... ale co tam, to fajna zabawa, więc do niej dołączam i śmiejemy się wniebogłosy. Te krzyki sprowadzają do pokoju Maję, która nie wie co się dzieje. Gdy na nas patrzy uśmiecha się i dołącza się do zabawy.
- My to jednak jesteśmy nienormalne - śmieję się, gdy przestajemy skakać
- No wow - dorzuca Kasia
- Aleś ty szybka! - dogryza mi Maja. Cały dzień upływa nam w tak miłej i wesołej atmosferze.

***

   Jest wieczór, około 18. Całą trójeczką siedzimy w salonie. Kasia ćwiczy i rozciąga się, żeby zachować formę i być przygotowana na jutrzejszy trening; Ja włączam jakieś mixy piosenek, a Majka je śpiewa. Swoją drogą, właśnie dowiedziałam się, że ślicznie to robi.
- Ejj... głodna jestem - jęczy Kasiek. No tak ... głodomor pierwszej klasy ..
- To se coś zrób, leniu! - śmieje się z niej Maja.
- Z tym, że nic nie ma w lodówce.
- Ojej ... to ty taka kaleka, że do sklepu nie możesz iść? - udaję smutek.
- No sorry, ale właśnie ćwiczyłam. Nie wyjdę z domu, tylko idę się umyć. Niech ktoś pójdzie do sklepu.
- No dobra, dobra. Ja pójdę, a ty, Majek, pilnuj domu, bo jak ją zostawimy samą, to dom ukradną. -śmieje się.
- Wiesz co?!!? Foch forever na pięć minut z przytupem i zarzutem grzywką! - 'focha się' owa dziewczyna.
- Jak przyjdę z żarciem to się odfochasz, prawda? - pytam z dezaprobatą. Nie odpowiada, tylko energicznie potrząsa głową.
- To wychodzę! - zakładam bluzę, bo jest zimno jak na początek września, i wychodzę z domu. Powoli już się ściemnia, ale to nic. Kieruję się do TESCO. Droga zajmuje mi jakieś 5 minut, jest bardzo blisko. Wchodzę do środka i kupuję wszystkie składniki na dzisiejszą kolację - makaron penne z sosem pomidorowym i papryką. Po lekkim trudzie związanym ze znalezieniem papryki, podchodzę do kasy. Nie jest dla mnie problemem porozumienie się z kasjerką, bo język angielski mam w pełni opanowany. Wychodzę ze sklepu z torbami w rękach. Zauważam, że niedaleko sklepu zebrał się tłum nastolatek. O co chodzi? Wszędzie blaski fleszy, piski dziewczyn, krzyki... Powtarzam: O CO CHODZI? O tak, już wiem. To One Direction! A skąd wiem? Bo oni wybiegają z tego tłumu! Widocznie zapomnieli zabrać ochroniarzy. Biegną dosłownie w moją stronę. Uciekają. Niebieskooki blondyn niechcący na mnie wpada. Patrzymy sobie przez chwilę w oczy, a on, widząc, że nie będę piszczeć - może pomyślał, że ich nie znam albo przynajmniej nie jestem fanką? - wsuwa mi coś szybko do kieszeni i gna dalej Dalej od tego tłumu, który mnie przeraża.
   To wszystko działo się tak szybko... nie dociera do mnie to wszystko... sam prawdziwy Niall Horan, mój idol, przed chwilą stał przede mną, patrzył w moje oczy, włożył mi coś do kieszeni, wpa... no tak! Włożył mi coś do kieszeni! Jak tylko wrócę, będę musiała zobaczyć, co to jest. Teraz nie mogę.. poćwiczę sobie cierpliwość...

~*~*~*~ W domu dziewczyn ~*~*~*~
 
   Wchodzę do domu. Ze schodów zbiega głodomorek Kasiek. Od razu rzuca się na torbę z jedzeniem, zabiera ją do kuchni i wyjmuje wszystko na blat. 
- Co ty chcesz z tego zrobić? - pyta, gdy podchodzę do niej, wcześniej odkładając tajemniczą rzecz z mojej kieszeni.
- Twoje ulubione danie, Pokemonie. - śmieję się.
- Ale które ulubione? Ja mam jakieś 12 ulubionych dań...
- Makarollo z sosem pomidorro i papricorio - udaję włoszkę. Śmiejemy się, wołamy Marciniszyn i zaczynamy przyrządzać naszą ulubioną potrawę.

   Po skończonym posiłku każda skierowała się w stronę swojego pokoju. Od razu chwytam w rękę karteczkę od Nialla. Jest zapisany na niej numer telefonu i podpis. Ewidentna wizytówka. Jest dopiero 20.00, więc napiszę SMS-a.

"Hej :) Jestem Kinga, pamiętasz mnie? Wpadłeś dzisiaj na mnie, uciekając przed tłumem dzikich fanek :D xx"

   Ciekawe czy odpisze... jak nie, to trudno. Nie będę się załamywać... w końcu to Niall Horan, chłopak, który ma masę roboty na głowie a do tego miliony fanek... wibracje! Zaraz.. odpisał?! Sprawdzam telefon. Nie, to tylko przypomnienie o zasileniu konta. Nie no, dzięki!?! Następnym razem to chyba zawału dostanę... Znowu wibracje! Nieznany numer. Tak, to ten numer! Numer

"Czeeść! :] Oczywiście, że pamiętam! Takiej ślicznej dziewczyny nie da się zapomnieć xx"

   Jeju... Niall powiedział, że jestem śliczna, czy mnie oczy zwodzą? 
J: To fajnie :D Nie przesadzaj! Nie jestem śliczna :P
N: Ja przesadzam? No chyba nie :D Jesteś i nie kłóć się ze mną! :P
J: Okay, okay, nie będę się kłócić, ale nadal twierdzę, że moja uroda jest przeciętna! :P Dlaczego dałeś mi swój numer telefonu?
N: Bo w sumie, to chciałem cię głównie przeprosić... no właśnie, przepraszam c:
J: Pogubiłam się, za co mnie przepraszasz? o.O
N: Zawsze jesteś taka ogarnięta? ;D No za to, że wtedy tak na ciebie wpadłem... mogłaś się przewrócić i coś sobie zrobić :c
J: Zawsze ;p Nie przepraszaj! Nic się nie stało :) Mogłam, ale nie przewróciłam się :P
N: Ale na pewno nic ci nie jest? Będę miał wyrzuty sumienia, jak się okaże, że coś ci się stało :c
J: Tak, wszystko w porządku :D Tylko muszę iść spać, bo jutro o 9 mam trening i się muszę wyspać ;3
N: Trening? Okay :) A spotkamy się? Jutro na przykład? :3
J: Z chęcią *.* Tylko gdzie i o której? Ja mogę dopiero po 14 :P
N: To może spotkajmy się o 14.30 pod TESCO a potem gdzieś pójdziemy? ;D
J: No dobra :D To do zobaczenia i dobranoc ;*
N: Słodkich snów <3

   Wzięłam szybki prysznic, założyłam piżamę, zgasiłam lampkę nocną i położyłam się w moim nowym, przytulnym łóżeczku. Po chwili rozmyślania o życiu, zasnęłam...


***********************************
No w końcu rozdział! :D
Sorry, że tak długo, ale nie miałam komletnie weny :c dopiero dzisiaj wpadłam na genialny pomysł xd
Rozdział dedykuję Pauli z racji, że maltretowała mnie codzień w szkole o nowy rozdział <3 xd
Mam nadzieję, że się spodoba ;3

niedziela, 22 września 2013

Chapter one.

* Maja *

   Budzi mnie dzwonek telefonu. No kurde! Dzisiaj nie ma porannego treningu, miałam się wyspać!
- Halo? - pytam zaspanym głosem.
- Cześć, Majuś. Mam ważną sprawę - obwieszcza do telefonu Paulina Kalinowska, moja menadżerka.
- Co jest tak ważne, żeby mnie zrywać z rana z łóżka? - jęczę
- Uwierz mi, jest coś takiego. W nawiasie, jest 10, więc nie tak rano - czuję, że się uśmiecha.
- Dobra, to kiedy i gdzie się spotykamy?
- Za 2 godziny w kawiarni, ok?
- A mam wyjście?
   Podchodzę do szafy, skąd wyciągam ubrania po czym kieruję się ogarnąć do łazienki.

* Kasia *

   Budzę się o 10.30. O nie! Za pół godziny mam trening! No super! Podbiegam szybko do garderoby, wyciągam ciuchy i szybko się myję. Po chwili już biegnę po ulicy z torbą na ramieniu i kanapką z nutellą w ręce.

* Kinga *

   Pobudkę gwarantuje mi telefon. Widzę,, że dzwoni Karolina Jankowska, moja menadżerka.
- Tak, słucham?
-  Cześć. Musisz przyjść na dzisiejszy trening pół godzinki wcześniej, więc na 12.30. Dobrze? - mówi zbyt szybko, jak na nią.
- Yyy... no dobra, ale dlaczego? - dziwię się
- Mam ważną sprawę. Bardzo ważną dla twojej kariery - tłumaczy
 i rozłącza się.
   To do niej niepodobne, ale cóż... ważne dla mojej kariery? Co może być takiego ważnego? Nie wiem... mam półtorej godziny na wyszykowanie się i dojazd. Wybieram jakieś ciuchy i szybko ogarniam się. Jem ulubione płatki z mlekiem i wybieram się na Łazienkowską na mojej deskorolce. Tak... mam treningi na stadionie Legii. Zazdro, nie? :D

 * Kasia *
   Wbiegam do szatni jak wariatka. Szybko przebieram się w strój treningowy i wybiegam na stadion. Mam kilka minut spóźnienia, ale uchodzi mi to na sucho. Podczas ćwiczeń spostrzegam na trybunach moego menadżera, Mateusza Matusiaka. Dziwiło mnie to, bo nigdy nie przychodził na treningi. Ale mimo wszystko ćwiczę dalej.
   Po zakończonym treningu Mateusz podchodzi do mnie i prosi na słówko.
- Co się stało? - pytam
- Wiesz... Jesteś bardzo dobrą piłkarką, a każda dobra piłkarka ma różne propozycje z klubów. No i ty właśnie taką dostałaś - wyjaśnia
- Serio? Gdzie? Do jakiego klubu? - pytam zaskoczona i szczęśliwa
- Do Newcastle London! - wyszczerza się, a ja zaczynam piszczeć
- O rany! Mati, przecież ja zawsze chciałam tam grać, to było moje marzenie! - skaczę mu na szyję i obkręcamy się tak parę razy
- Wiem, dlatego jestem pewien, że się zgodzisz - uśmiech nie schodzi z twarzy żadnemu z nas
- I masz rację! Pewnie, że się zgadzam! - krzyczę.

* Kinga *
   Docieram na miejsce 10 minut przed czasem. Karolina już na mnie czeka.
- Witaj, Kiniu! Chodź tu prędko! - wita mnie
- Dzień dobry. Co się stało, że musiałam wcześniej przyjść?
- Prosto z mostu?
- Tak, prościutko. - uśmiecham się
- Masz propozycję od Newcastle London. Chcą ciebie w klubie.
- Co? Ale jak...? Zmyślasz. - macham ręką
- Nic nie zmyślam! Już wszystko załatwione! Jedziesz do Londynu!
- Na-naprawdę? - podrywam się z miejsca - o jeju! Kurcze! Ale... Rajusiu! Będę grać w Newcastle!!! - cieszę się, skaczę i krzyczę.

* Maja *
   Spóźniam się 5 minut na spotkanie. Takie życie ze mną. Szybko dosiadam się do stolika, gdzie siedz Paula.
- Siema, co się stało? - zapytuję na początku
- Cześć. Mam dla ciebie propozycję. Mianowicie, zmianę klubu - uśmiecha się przyjaźnie, bo wie, że bardzo chcę odejść z obecnego klubu
- Świetnie! A co to za klub? - pytam z zaciekawieniem
- Newcastle London. Podobno chcą umocnić klub i znaleźli w Polsce kilka dobrych dziewczyn. Ty jesteś jedną z nich
- Dzwonię do mamy. Londynie, nadchodzę! - mówię tylko i odchodzę do domu z komórką przy uchu








**************************
Jest krótki, nawet bardzo i nic się nie dzieje... SORRY :C
Nie powinnam tego wstawiać, ale Kinga mnie tak męczy... :D
Właśnie tobie, Kiniu dedykuję rozdział! :*
Następny powinien się pojawić niedługo :D Może we wtorek? Albo środę :P
;***

sobota, 21 września 2013

Prologue

* Kasia *
- Szynaka! Podaje piłkę do Kruczek! Odegranie i..... GOOOL! UMKS  wygrywa 1:0 z Koroną! Brawooo! Drużyna szaleje!! 3 minuty do końcowego gwizdka! Czy Korona sobie poradzi?
   Mecz trwa. Przegrywamy 1 do 0. Ostatnie minuty. Jest! Karny dla nas! Ostatnia szansa! 
- Kto strzela? - zapytałam się Agaty Bralewskiej, naszej kapitanki.
- Ty. Jesteś świetna w karnych. Poradzisz sobie. - poklepała mnie pokrzepiająco po ramieniu.
   Podchodzę do piłki. Odliczam kroki. Wdech i wydech. Lewandowski, ty byś to strzelił. Ja też muszę. Pojedynczy gwizdek. Ostatni oddech i biegnę. Kopię piłkę. Jest! Okno! Szalejemy! 
- Kaśka! Tak jest! Mistrzu! - krzyczały dziewczyny.
   Mamy przerwę. Jeszcze trzeba zagrać dogrywkę. Od tego, kto wygra zależy, kto przejdzie do ligi mistrzów kobiet. Poradzimy sobie. Trzeba wierzyć.
   Zaczynamy grę. Gosia Zielińska mi podaje. Kiwam Szynakę, najlepszą z drużyny Warszawy. Biegnę w stronę bramki. Ktoś mnie popycha. Upadam na ziemię. Czuję kopnięcie w brzuch. Ciemność.
- Kasia! Kaśka! Solek, obudź się! - ktoś woła mi do ucha.
- Co... gdzie ja jestem? - podnoszę się z murawy.
- Na meczu. Szynaka cię sfaulowała i niechcący kopnęła. Straciłaś przytomność. Chodź na ławkę, nie możesz grać. - tłumaczył mi trener Kwiatkowski.
- Nie... ja nie mogę zejść! Ja muszę grać! - jęczałam.
- Nie dasz rady. Chodź.
- Ale... - nie skończyłam, tylko posłusznie usiadłam na ławce rezerwowych. 
   Za mnie na boisko weszła Karolina Brala. Też niezła, w niej nadzieja. Wznowiona gra. Ala Koszałka z przeciwnej drużyny od razu zabiera naszym piłkę. Biegnie na bramkę. Kiwa obrońcę. Strzela i... gol. 2:1 jeszcze mamy szanse!
   
Jednak nie. Przegraliśmy 2 do 1. Cóż... mówi się trudno. Po meczu podchodzi do mnie jeszcze Kinga Szynaka, ta, która mnie sfaulowała. 
- Przepraszam... to naprawdę było niechcący. Upadłaś mi prosto pod nogi i... - przeprasza.
- OK. Nic się nie stało. Tak w ogóle, to gratuluję, jesteście w lidze mistrzów! - uśmiecham się.
- Dzięki. Strasznie się cieszę. Teraz już tylko chciałabym zagrać w Newcastle London...





********************
No i mamy prolog <33
Jak się podoba początek? :D
Mi tak średnio ://
Mam pisać w czasie przeszłym czy teraźniejszym? Nie wiem sama :C
Rozdziały będą pisane trochę inaczej... mniej meczowo :D Już nie będę tak opisywać dokładnie, co się dzieje :P
Ale ocenę ogólną pozostawiam Wam ;*