Chapter eight.

 Najpierw chciałabym przedstawić Wam bohaterów, którzy wystąpią raczej gościnnie.
+ 3 osoby, które pojawią się częściej, zostały dodane do strony "Postacie" ;) 

 

Imię: Bradley Simpson

Urodzony: 28 lipca 1995 roku.

Pseudonim: Brad

   Wesoły, wiecznie uśmiechnięty nastolatek. Wrażliwy i romantyczny. Nie ma dziewczyny, bo szuka tej jedynej. Wokalista zespołu The Vamps.

Imię: Jessica Nelson

Urodzona: 14 czerwca 1991 roku.
Pseudonim: Jesy, Mummy
   Zabawna, lecz umie zachować powagę. Śpiewa w zespole Little Mix wraz z Jade, Perrie i Leigh. Gra w nim rolę "mamy", skąd jej przezwisko. Gdy któraś z dziewczyn ma problem, idzie właśnie do Jesy po radę. Jest najstarsza z zespołu. Ma chłopaka Jordana Banjo.

Imię: Jade Thirlwall

Urodzona: 26 grudnia 1992 roku

Pseudonim: Jadey, Poopey

   Wyluzowana, optymistycznie nastawiona. Ma już 21 lat, ale czuje się na 16. Śpiewa w zespole Little Mix wraz z Perrie, Leigh i Jesy. Jej chłopak to Sam Craske.

 

Imię: Alexander Willow

Urodzony: 28 lutego 1991 roku

Pseudonim: Alex, Will

   Zabawny, pomysłowy szczery do bólu. Uwielbia chodzić do klubów, spędza tam prawie każdą noc. Często chodzi na siłownię. Lubi podrywać dziewczyny, bo "cieszy się z wolności, póki może".

***************************************************************

*Maja*

   Dzisiejszej nocy nie mogłam spać. Nie dość, że nadal strasznie polała mnie ręka i kolano, budziłam się co chwila z krzykiem. Kinga przychodziła, rozmawiała ze mną, uspokajała mnie. Za czwartym razem gdy ją obudziłam poprosiłam, by już nie przychodziła. Starałam się poradzić sobie sama, jestem przecież dużą dziewczynką. Około 4 nad ranem udało mi się zasnąć na dobre.

   

*Kasia*

   Dzisiaj obudziłam się w dość nietypowy sposób... spadłam z łóżka. Spojrzałam na zegarek, masując obolałe biodro. 

- Cholera, zaspałam! - krzyknęłam. Szybko wstałam z podłogi i pobiegłam do pokoju Kingi. 

- Hej, Szynaka! Wstawaj, zaspałyśmy! Jest za piętnaście dziesiąta, czyli mamy 15 minut żeby się ogarnąć i dojechać! - lekko potrząsnęłam dziewczyną śpiącą smacznie na łóżku.

- Zarwałam noc, Majka też. Nie jedziemy - mruknęła przewracając się na drugi bok. 

- Ok, powiem, że jesteście chore - westchnęłam i szybko poszłam umyć zęby i ubrać się. Wychodząc z domu chwyciłam jabłko i moją deskorolkę. Pokonam drogę szybciej, niż gdybym biegła, a samochodem nie pojadę, bo nie mam prawa jazdy. 

   Na trening spóźniłam się zaledwie 10 minut. Przygotowywałyśmy się do meczu, który odbędzie się za 2 dni. Margareth nie było na treningu, choroba ją dopadła. Nie chcę być wredna, ale dobrze jej tak. 

*Kinga*

   Z łóżka wstałam o 11.30. Pierwsze co zrobiłam, to poszłam do Majki zobaczyć, jak się czuje.

- Jak tam? - zapytałam, gdy zobaczyłam, że nie śpi.

- Nie wyspałam się, ale mam nadzieję, że imprezka mnie nie opuści - zaśmiała się.

- Wieczorem dostaniesz powera, na 100%.

- Zrobisz mi śniadanko? Prooooszęęę - zrobiła minę kota ze Shreka.

- Zrobię, zrobię, ale nie do łóżeczka! Wstawaj, ogarnij się, ja też i zrobię.. tosty. Może być? - zaproponowałam.

- Dobra - wyszczerzyła się. 

   Wyszorowałam dokładnie zęby, posmarowałam twarz kremem i założyłam odpowiednie do pogody ubrania. Zbiegłam po schodach na dół, by zrobić śniadanie. Dostałam SMS od Nialla "Impreza przeniesiona do klubu. Podjedziemy po was o 18.45 xx". Skoro tak, to ok.
   Potem zjadłam razem z Mają posiłek i pograłyśmy w karty, z powodu braku innych pomysłów.

*~*~*

   Cały dzień minął nam strasznie szybko. Siedziałyśmy w pokoju Kaśki i rozmawiałyśmy o wszystkim, wygłupiałyśmy się itp. Tak nas to wciągnęło, że straciłyśmy rachubę czasu.
- Na którą na impreza? - ocknęła się w pewnym momencie Maja.
- O 18.45 będą chłopaki. Która jest teraz?
- 18! Musimy się szykować, szybko! - śmiała się z naszego roztrzepania Kasia. Rozbiegłyśmy się do swoich pokojów i przebierałyśmy się.
   Na szczęście swój zestaw miałam naszykowany już wcześniej. Włosy uczesałam w luźnego warkocza i zrobiłam sobie makijaż. Cały zabieg trwał 35 minut. Spakowałam potrzebne rzeczy do torebki i zajrzałam do pokoju Kasi.
   Malowała się przed lustrem w swojej łazience. Króka sukienka podkreślała jej długie nogi, a fryzura dodawała uroku. Uśmiechnęłam się do niej, a ona widząc gest w lustrze, odwzajemniła go.
- Jak z czasem? - zapytała.
- 20 minutek. Lecę jeszcze do Majki... bo nie potrzebujesz pomocy?
- Nie, nie. Poradzę sobie - zapewniła, a ja odwiedziłam drugą współlokatorkę.
   Maja była zaledwie ubrana i starała się zrobić sobie niesfornego koczka, z czym miała problem. Pewnie chciała wyglądać idealnie.
- Daj, pomogę ci - zaśmiałam się i uczesałam ją.
- Dzięki - uśmiechnęła się wdzięcznie. - Pomalujesz?
- Nie umiem oprzeć się tym oczętom - wybuchłyśmy śmiechem. Zrobiłam jej rzucający się w oczy makijaż i zeszłam na dół. Na kanapie siedziała już gotowa Kasia, która grała na telefonie.
- Idziemy? - zapytała, nie patrząc się na mnie.
- Czekamy na Majkę, ale ona już zaraz zejdzie - wyjaśniłam. - Piszesz ze swoim chłopakiem?
- Skąd wiedziałaś? - zdziwiła się.
- Na początku myślałam, że expisz w Pou, ale szczerzysz się do tego telefonu jak głupi do sera, więc... - zaśmiałyśmy się. Dołączyła do nas Majka, więc wyszłyśmy z domu i czekałyśmy na chłopaków. Przyjechali dwoma samochodami - w jednym siedział Harry, El i Lou, a w drugim Zayn, Niall i Liam. Oczywiste było, że ja i Kasia jedziemy tym drugim. Majek pojechał pierwszym,gdyż do nas już się niestety nie zmieściła.

*~*~*

   Od razu po wejściu do klubu uderzył we mnie odór dymu tytoniowego pomieszanego z wieloma zapachami perfum. Nie jest to zbyt przyjemne dla nosa, ale po chwili człowiek się przyzwyczaja i nie ma to dla niego różnicy. Szukaliśmy jakiegoś wolnego stolika, ale żaden nie zmieściłby nas wszystkich. Stwierdziliśmy, że chłopaki zajmą jeden, a my, dziewczyny, dosiądziemy się do Little Mix. Podeszłyśmy do nich, przyjęły nas z otwartymi ramionami. Perrie zapoznała mnie, Kasię i Maję z Leigh, Jade oraz Jesy i wspólnie poszłyśmy na parkiet. Tańczyłyśmy długo w kółku, potem dołączyli do nas chłopcy.
   Widziałam bardzo dużo sławnych osób. Poza LM i 1D była też Demi Lovato, Justin Bieber, Rihanna, Rita Ora, Bradley Simpson (nie widziałam reszty The Vamps) i wiele innych.

*Kasia*

- Chodź, napić się trzeba - wyciągnął mnie do baru Louis z Harrym. 

- Nasza wierna kompanka - zaśmiał się Hazza obejmując mnie ramieniem.

- W piciu? Zawsze - wyszczerzyłam się, co wywołało u nas falę śmiechu.

- Strasznie tu głośno, nie uważacie? - krzyknął Lou.

- Racja, racja. Ale może i dobrze - uśmiechnęłam się. Tommo zamówił kilka kolejek, które wypiliśmy bez popitki.

- Na pewno nie chcesz coli? - upewniał się Harold.

- Na pewno - potwierdziłam chyba 4 raz.

- Mocna zawodniczka - uśmiechnął się zawadiacko Lou. Wróciliśmy na parkiet, akurat zaczęła lecieć wolna piosenka. Odnalazłam Liama i przytuliliśmy się w tańcu.

   Z tego, co widziałam, to każdy tańczył ze swoją drugą połówką. Harry tańczył z Jade. Jedna rzecz, która mnie strasznie rozbawiła, to tańczące ze sobą Majka i Leigh. No tak, obydwie samotne i nienormalne. Te dwie cechy to chyba niedobre połączenie. Pokazałam je palcem Liamowi - jego reakcja była taka sama jak i moja, czyli parsknął cichym śmiechem. Dziewczyny, co najlepsze, udawały zakochaną parę i wczucie w taniec. Wyglądało to naprawdę przekomicznie. 

   Ogólnie, co chwila chłopaki wyciągali mnie na picie. Na szczęście mam mocną głowę... Liam i Maja postanowili nie pić, żeby nas odwieźć do domu. Niby wcześniej Louis prowadził, ale tak się kłócił, że nie było wyjścia, żeby on nie pił. Często tańczyłam razem z dziewczynami z Little Mix. Myślę, że można powiedzieć, iż się zaprzyjaźniłyśmy. Majek i Leigh to już na prawdę zachowywały się jakby znały się od lat. Widocznie znalazły wspólny język. Harry dużo tańczył z Poopey, słodko razem wyglądają. Lou cały czas kręcił się z kimś innym - to z El, zaraz z Majką, potem jeszcze Jesy, chwilę potańczy z Perrie... Niall sprawiał wrażenie jakby chodził z Demi, a nie z Kingą. Cały czas widziałam go obok tej pierwszej. Kinga za to poznała się chyba z Bradleyem, bo zauważyłam, że razem tańczą. Liam z kolei dużo czasu spędzał z Leigh-Anne, ale o mnie nie zapominał. Zayn i Perrie chyba się gdzieś ulotnili, bo nigdzie ich nie było.

   W pewnym momencie zostałam sama. Każdy gdzieś sobie poszedł, a ja siedziałam jak ta idiotka przy stoliku i piłam wolno drinka. Byłam w niego tak zapatrzona, że nie zauważyłam stojącego nade mną chłopaka.
- Hej, mogę się dosiąść? - zapytał Justin z szerokim uśmiechem.
- Jasne, siadaj. Jestem Kasia - uśmiechnęłam się szeroko. Serce biło mi jak oszalałe, właśnie rozmawiam ze swoim idolem!
- Justin, miło poznać - pocałował moją rękę.
- Znam cię przecież - zaśmiałam się.
- No tak, prawie każdy mnie zna... Dlaczego tak sama tutaj siedzisz? - zagadał.
- Każdy znajomy poszedł w swoją stronę i mnie zostawili - zrobiłam smutną minkę.
- Ojej, biedna. Chodź, zatańczymy? - wstał i wyciągnął w moją stronę rękę, którą natychmiast złapałam i wyszliśmy na parkiet. Jus świetnie tańczy, trzeba przyznać. Widać, że nie ma z tm problemu, jego ruchy są perfekcyjne.
- Zmęczyłam się już, odsapnijmy - westchnęłam, po przetańczonej chyba już 3 piosence.
- Jeszcze raz, prooooszę - zrobił słodką minkę. DJ puścił akurat wolną piosenkę. Rozejrzałam się dookoła, czy Liam nie podchodzi, żeby ze mną zatańczyć. Nie szedł.
- No dobrze, ale już ostatnia - zaśmiałam się i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Masz chłopaka? - zapytał nagle.
- Tak... Liam. Liam Payne - przytaknęłam, odruchowo szukając go po sali.
- Och... Fajnie - nerwowo przygryzł wargę. - Ale nie będzie zazdrosny?
- Spokojnie, nie obawiaj się. Raczej nie, ale jeśli by tak było, to wszystko mu wyjaśnię - uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam w jego cudowne oczy.
- Skoro tak mówisz - uśmiechnął się. Po skończonej piosence, wedle umowy, rozeszliśmy się każde w swoją stronę. Przy stoliku siedział Liam, Lou z El na kolanach, Zayn z Perrie na kolanach (yhm, coś tacy poczochrani...) i Leigh.
- Z kim tak tańczyłaś? - zapytał od razu mój chłopak z podejrzliwym wzrokiem.
- Z Justinem. Spokojnie, nie bądź zazdrosny - usiadłam mu na kolanach - Kocham tylko ciebie. Nikogo innego - szepnęłam mu do ucha.
- Udowodnij - mruknął. Zaczęłam go czule i namiętnie całować.
- No błagam, nie przy ludziach! - stęknął Tomlinson.
- Zluzuj majty - zaśmiał się z niego Li. - No dobrze, już ci wierzę - szepnął mi do ucha i cmoknął w usta.
- Solek, Tommo, zapraszam na kolejeczkę - wyszczerzył się do nas lekko już podpity Harold.
- Z chęcią!
- Już biegniemy! - dodałam i już staliśmy przy barze pijąc wódkę. Lekko zakręciło mi się w głowie, ale przetrzymałam się stołu i wszystko wróciło do normy.

*Kinga*

   Myślałam, że piorun mnie trafi. Chodzę z Niallem jakieś 28 godzin, a on już mnie zdradza! Cały czas podrywa tę całą Demi. Zanim przyjechałam do Londynu, byłam jej fanką, myślałam, że jest fajna. A tymczasem, co? Odbija mi chłopaka! Cudownie! No... chyba, ze ona nie wie... nie wie, że z nim chodzę, że on ma dziewczynę? Skoro tak, trzeba jej to uświadomić! Horanowi też trzeba coś przypomnieć, bo chyba mu się zapomniało. Podeszłam do nich, stojących przy ścianie i flirtujących ze sobą.

- Ekhem, kochanie, przedstawisz mnie? - uśmiechnęłam się przesadnie słodko.

- Ym... tak, tak, oczywiście. Skarbie, to jest Demi, moja najlepsza przyjaciółka. Demi, to moja dziewczyna, Kinga - podałyśmy sobie ręce. Dziewczyna wyglądała na zdezorientowaną.

- Osz ty irlandzki knypie! Czemu nie powiedziałeś mi, że masz dziewczynę? - dźgnęła go palcem w brzuch. Czyli jednak nie miała złych zamiarów, była niczego nie świadoma. - Od kiedy? Tak w ogóle, to szczęścia wam życzę!

- Tak... dziękujemy - uśmiechnął się chłopak nieśmiało.

- W sumie, to od wczoraj. Dziękujemy - powtórzyłam gest, ale o wiele śmielej. Było to naprawdę szczere.

- No to... pozwolisz, że cię zostawię? - zapytał blondyn dziewczynę.

- Jasne, jasne. Idźcie, zajmijcie się sobą. Pójdę się napić. Do zobaczenia, na pewno sie jeszcze dziś spotkamy - pomachała nam i odeszła.

- Dobra, co to miało znaczyć? Już zapomniałeś o mnie? - zapytałam z początku gniewnie, ale przy drugim zdaniu byłam bardziej smutna, niż zła. 

- Skarbie, to nie tak. Wiesz przecież, że cię kocham. Po prostu dawno nie widziałem Demi, stęskniliśmy się za sobą. Ona kiedyś była dla mnie jak siostra, gdy nie byliśmy aż tak sławni... - tłumaczył się.

- No dobrze... uznajmy, że ci wierzę - burknęłam.

- Kotku, przepraszam! Błagam, nie gniewaj się już - miałam wrażenie, że zaraz padnie na kolana.

- Ech, dlaczego nie umiem się na ciebie gniewać? - jęknęłam i zatopiłam się w jego ustach.

- Ale ty z Bradem tylko tańczyłaś? - zapytał podejrzliwie, na co tylko wybuchnęłam śmiechem i wyciągnęłam mojego chłopaka na parkiet.

*Jade*

   Kurde, ale Harry jest zajebisty! Znałam go niby wcześniej, ale nie mieliśmy okazji ze sobą rozmawiać. Przystojny, wysportowany, miły, seksowny... czego chcieć więcej? Trzeba się nim zająć, póki jest okazja. Tak, tak, wiem, że mam chłopaka. Ale jego tutaj nie ma, czyż nie?

- Wspaniale tańczysz - rzekłam, patrząc mu głęboko w oczy, po zakończeniu chyba już 2 lub 3 wolnego tańca.

- A dziękuję, dziękuję. Ty też całkiem dobrze sobie radzisz - puścił mi oczko.

- Chodź, napijmy się - zaproponowałam. Chłopak przytaknął. Postawił mi mocnego drinka, a sam wypił kieliszek wódki. Był już trochę pijany, co szło chyba na moją korzyść.

- To... jak ci się układa z Samem? Dlaczego go tutaj z nami nie ma? - zapytał nagle. Sytuacja awaryjna, Mayday!

- Em... zerwaliśmy. Albo inaczej, zrobiliśmy sobie przerwę. Tak, to chyba lepsze określenie. Ostatnio nam się nie układało i chcemy trochę od siebie odpocząć - wymyśliłam na poczekaniu. Gdyby trwał w myśli, że mam chłopaka, to chyba mój plan by się nie udał?!?

- Ach, przepraszam, ze zapytałem. Nie powinienem był... - speszył się.

- Nie szkodzi, na prawdę. Nie przeszkadza mi to - uśmiechnęłam się. Chłopak wypił jeszcze 2 kieliszki wódki, ja dopiłam drinka. - Zatańczymy jeszcze?

- Nóżki będą jutro bolały, oj będą - zaśmiał się uroczo i ruszyliśmy podbijać parkiet. 

   DJ jakby czytał mi w myślach puścił kolejny wolny taniec. Zbliżyłam się do chłopaka. Dzieliły nas centymetry. Zjechał swoimi dłońmi niżej, niż wypada. Pocałowałam go. Długo, namiętnie i zachłannie. Odeszliśmy z parkietu do ściany, choć była to odległość może z 4 metrów. Pogłębialiśmy pocałunek. Czułam zapach alkoholu. Harry był już pijany, to było pewne. 

- Odwiedźmy sypialnie, twój chłopak o niczym się nie dowie - powiedział z chrypką w głosie, między pocałunkami. Lekko się zaśmiałam i pobiegliśmy do pokojów na górze, szybko w międzyczasie wynajmując jeden z nich na całą noc.

*Kasia*

   Siedziałam z Liamem przy stoliku i odpoczywałam po dzikich tańcach. W mewnej chwili podszedł do nas Justin.

- Siemka, stary! Witaj ponownie, Kasia - przywitał się z nami.

- No siemanooo! Dawno się nie widzieliśmy - uśmiechnął się do niego Li.

- Mogę ci na chwilę porwać dziewczynę? - zapytał Jus z słodką minką.

- No dobra, dobra, niech ci będzie. Ale tylko na chwilę! - zaśmialiśmy się wszyscy, a ja poszłam z chłopakiem na parkiet.

- Ty już serio nie masz z kim tańczyć? Tyle ładnych lasek się koło ciebie kręci, a ty i tak cały czas tańczysz ze mną - śmiałam się, wywijając z nim na parkiecie.

- Ładne laski kręcą się koło mnie zawsze, ale takie śliczne jak ty, już rzadko. W dodatku świetnie tańczysz. Po prostu korzystam - wzruszył ramionami z szerokim uśmiechem, a ja się zarumieniłam. 

   Tańczyliśmy jeszcze następną piosenkę, potem był wolny. Szukałam wzrokiem Liama. Tańczył z Leigh niedaleko mnie i Juju. Spojrzałam na niego pytająco, a on uniósł kciuk do góry.

- No to tańczymy - uśmiechnęłam się słodko i zarzuciłam Bieberowi ręce na szyję, zbliżając się do niego.

- Wielcem rad z tegóżże powodu, madame - powiedział głosem szlachcica po czym wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

- To co robiłeś przez te całe pół godziny, kiedy nie tańczyliśmy?

- Piłem z Selcią, tańczyłem z Demi, podrywałem Ritkę, droczyłem się z Ash... - wymieniał, co znowu wywołało u nas obojga śmiech. - ... ale cały czas i tak myślałem o tobie - szepnął akurat w momencie, gdy kończyła się piosenka i pocałował mnie. Chwilę stałam osłupiona, ale potem lekko go odepchnęłam.

- Justin, ja mam chłopaka, którego kocham. Nie mogę tak. Przepraszam... - powiedziałam i odeszłam.

- Co to miało być? - zapytał zdenerwowany Payne, gdy spotkaliśmy się przy stoliku. Widział, świetnie.

- Liaś, to nie tak, jak myślisz! On mnie pocałował, ja g odepchnęłam i odeszłam. Rozumiesz? On mnie pocałował, a nie ja jego. Nawet tego nie odwzajemniłam! Proszę, zrozum - gadałam jak nakręcona. Byłam przestraszona. Kochałam Liama, nie chciałam go stracić przez coś takiego.

- Dobrze, rozumiem. Ale miej się na baczności. Nie pozwalaj na to nikomu, poza mną, ok?

- Dla ciebie wszystko - mruknęłam i pocałowałam go czule. 

   Jeśli chodzi o Justina, to do końca imprezy już z nim nie rozmawiałam... Cudownie, po prostu cudownie!

*Eleanor*

   Louis poszedł sobie tańczyć z Majunią a mnie zostawił samą. Oho, wraca. Napić się chce. Nie no, dzięki, kochanie! Zatrzymałam na chwilę Majkę.

- Słuchaj, kotek. Louis jest mój. Masz się od niego odpieprzyć, rozumiesz? Jeśli tego nie zrobisz, to, ostrzegam, popamiętasz mnie - syknęłam, mordując ją wzrokiem. Chyba się przestraszyła.

- To jest tylko mój przyjaciel. Zdaję sobie sprawę, że jesteś jego dziewczyną. Wyluzuj trochę, kobieto - powiedziała z kpiną w głosie. No chyba nie bardzo, przecież cały czas się do niego łasisz! Chciałam jej to powiedzieć, ale już się powstrzymałam, tylko zacisnęłam zęby i pięści.

   I znowu zostawili mnie samą. Na szczęście poprosił mnie do tańca jakiś chłopak. Nie znam go, ale się zgodziłam. 

- Jak masz na imię? - zapytał.

- Eleanor - wygięłam kąciki ust w nieśmiały uśmiech.

- Piękne imię dla pięknej kobiety - uśmiechnął się nieziemsko.

- Dziękuję... A twoje imię, to...?

- Alexander, ale mów w skrócie, Alex - puścił mi oczko.

- Przyszedłeś sam, z kolegami, z dziewczyną? - zapytałam.

- Sam. Kolegom coś wypadło, a dziewczyny nie mam. Pijesz? - spytał, gdy piosenka się skończyła.

- Yhm... tak - odpowiedziałam niepewnie. 

- Chodź, postawię ci drinka. Jakiego sobie panienka życzy? - zadał kolejne pytanie, kiedy już doszliśmy do baru. 

- Nie znam się, ty mi coś wybierz - usiadłam na krzesełku i poprawiłam sobie włosy.

- Proszę mocnego drinka dla tej pani i kieliszek wódki - złożył zamówienie. Chwilę potem podał mi szklankę z niebieskim napojem. 

- Dziękuję - uśmiechnęłam się wdzięcznie. Chłopak odwzajemnił gest i usiadł obok mnie wlepiając swój wzrok we mnie i oglądając od góry do dołu. Onieśmielona przekręciłam głowę w stronę parkietu. Gdy znowu spojrzałam się na chłopaka, "rzucił się" na mnie i zaczął namiętnie całować. Na początku oddawałam pocałunek, ale przypomniało mi się uczucie, gdy Louis poszedł tańczyć z Mają. Z jednej strony chciałam się na nim odegrać, lecz jednocześnie nie chciałam go ranić. Odepchnęłam Alexa i gwałtownie wstałam, wpadając na kogoś.

- Jak mogłaś? Z nami koniec, El - powiedział Louis i odszedł w stronę drzwi. Zamurowało mnie. Gdy się ocknęłam, pobiegłam szybko do łazienki. Zamknęłam się w jednej z kabin i zaczęłam płakać.

*Louis*

   Jak ona mogła? Kochałem ją. A ona jak się odwdzięcza? Na chwilę ją samą zostawić i już się liże z jakimś palantem! Musiałem się przewietrzyć, wyszedłem przed klub. Usiadłem na schodkach i schowałem głowę w kolana. Przeszły przeze mnie dreszcze, z powodu zimnego wiatru. No tak, czego ja się spodziewałem w środku nocy? Słoneczka i 30 stopni?
   Nagle usłyszałem skrzypnięcie drzwi, głośną muzykę, znowu skrzypnięcie i ciche, delikatne kroki.

*Maja*

   Mimo, że byłam jedyną singielką w ścisłym gronie, a jedną z dwóch (nie licząc Jade, której chłopaka z nami nie było) w nieco rozszerzonym, impreza mi się bardzo podobała.
   Szłam właśnie do toalety, by poprawić sobie makijaż, gdy zauważyłam Louisa wychodzącego na dwór i zapłakaną Elkę wchodzącą do pomieszczenia, które było moim celem. Byłam zdezorientowana. Co się mogło stać? Postanowiłam iść do Lou, w końcu mogłoby mu coś do głowy strzelić i poszedłby gdzieś, a El raczej z łazienki nie ucieknie.
   Po cichu wyszłam z budynku. Na schodach siedział skulony Lou. Usiadłam obok niego. Zauważyłam, jak trzęsie się z zimna, zresztą nie dziwię mu się. Też od razu poczułam chłód, przenikający moje ciało.
- Lou... co się stało? - zapytałam z troską. Od razu spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
- Zerwałem z nią. To koniec... - szepnął. Przytuliłam go bez zastanowienia, a ten zrobił to samo.
- Pewnie nie chcesz o tym gadać, ale dlaczego?
- Zdradziła mnie. Pewnie nie pierwszy raz, ale to tylko domysły. Kochałem ją. Tak bardzo kochałem. A ona... odwdzięcza mi się, obściskując się z innym kolesiem. Fakt faktem, odeszła od niego, ale się całowali. On ją, a ona jego. To boli... - cały czas szeptał, patrząc się mi prosto w oczu, a za chwilę spuszczając wzrok. I tak na zmianę.
- Louis. Przykro mi. Wiem jak się czujesz, uwierz. W takiej sytuacji musisz starać się o niej nie myśleć. Zwłaszcza, że jesteśmy na imprezie, hallo! - ostatnie zdanie powiedziałam bardzo optymistycznie.
- Masz rację, chodźmy, zanim zamarzniemy - uśmiechnął się lekko i wstał ze schodów, po czym podał mi rękę.
   Weszliśmy do środka, od razu zrobiło nam się cieplej. Poszliśmy do baru napić się. Usiedliśmy na krzesełkach, a Louis coś nam zamówił. Z mojej drugiej strony dosiadł się jakiś chłopak. To chyba był Austin Mahone. Barman nie podawał nam picia, poprosił, abyśmy chwilę poczekali. Przysunął się do mnie.
- Heeeej, jestem Austin - zagadał.
- Cześć. Maja, miło mi cię poznać - uśmiechnęłam się sztucznie. Wcale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Tym bardziej nie chciałam, żeby mnie podrywał, co niewątpliwie miał zamiar robić.
- Zamówić ci coś? - zapytał.
- Nieee, dzięki. Louis już mi coś zamówił - kopnęłam go dyskretnie w nogę i się do niego odwróciłam. Mam nadzieję, że załapał, o co chodzi.
- Ale co ja? - gwałtownie przysunął się w naszą stronę.
- Prawda, że już mi zamówiłeś drinka?
- Ależ oczywiście, kochanie - podkreślił ostatnie słowo. Tak, załapał!
- Ach... sorry, nie wiedziałem, że to twoja dziewczyna - speszył się Austin.
- Spoko - kiwnął Lou głową ze zrozumieniem. Gdy Mahone się oddalał, cały czas patrzył na nas. Żeby nie było wątpliwości, Tomlinson przytulił mnie od tyłu i pocałował w szyję. Gdy odegraliśmy całą scenkę, chłopak nadal mnie przytulał.
- Tommo... możesz mnie już puścić - zauważyłam.
- Wiem, że mogę, ale nie chcę - uśmiechnął się zniewalająco w moją stronę. Oparłam się o ramię chłopaka, zamykając oczy. Relaksowałam się tak do chwili, gdy barman powiedział wyraźnie w naszą stronę:
- Proszę, oto państwa drinki. Przepraszam, że musieli państwo czekać.
- Nie szkodzi, dziękujemy - odpowiedział Tomlinson i puszczając mnie podał mi whisky z colą. Sam wziął swoje Martini. Napiłam się łyka. - Smakuje?
- Nie. W jaki sposób według ciebie alkohol może smakować? Ale grzeje, więc dobrze - zdziwiłam się.
- Wiesz... gdyby ci smakowało, to znak, że coś już jest nie tak - wybuchnęliśmy śmiechem. Porozmawialiśmy jeszcze trochę, zaczynaliśmy być zmęczeni.
- O cholera! - powiedziałam nagle.
- Co się stało? - zaniepokoił się Tommo.
- Miałam nie pić... kufa, kto teraz poprowadzi? - martwiłam się.
- Wcześniej coś piłaś?
- Nie...
- No to spokojnie możesz jechać - przewrócił oczami. - Zobacz, już 4 rano. Zbierzmy resztę i jedźmy do domu.
- No dobrze - zgodziłam się niepewnie. Umówiliśmy się z Louisem, że każdego, kogo znajdziemy w normalnym stanie, wysyłamy do samochodów. Jeśli ktoś już się zatacza, to zgarniamy go na końcu. Do tych drugich należała Kasia i Niall. Kompletnie już im odpierdzieliło.
   Solka odprowadzałam ja, a Louis w tym czasie prowadził Horanka. Oczywiście, musiało im poodbijać. Niechcący Kasię trącił jakiś chłopak. Taki młody, ale umięśniony bardzo. A co Katarzyna zrobiła? Zaczęła się rzucać i chciała z nim walczyć na gołe klaty! W dodatku jak chłopak zaczął się z niej śmiać (na szczęście był luzakiem) stwierdziła, że on jest jej bratnią duszą na całe życie i rzuciła się na niego przytulając z całej siły. Całe szczęście, że udało mi się ją odciągnąć, z małą pomocą tego chłopaka. Huh, nigdy więcej nie idę z nią na imprezę.
   A Horan? On chciał dać swój numer łysemu ochroniarzowi, bo stwierdził, że to Vin Diesel i nigdy więcej nie zdarzy mu się taka okazja do spotkania. Poza tym, postanowił zdrzemnąć się na chodniku przed klubem, ale to pikuś. No dobra, Louis miał mały problem z podniesieniem go, bo się rzucał, ale...
- Ej, a Harry? Nie ma Harrego! - zauważył Liam, który nam pomagał.
- Nie ma Harrego, nie ma Harrego! - powtórzył cienkim głosem Malik.
- Jak to nie ma Harrego? Gdzie jest wybranek mojego życia?!?!? Przyprowadźcie mi go! W tej chwili! - poryczała się Kaśka.
- W tej chwili, w tej chwili! - znowu zabawiał się podpity Zayney.
- A El? Jedzie z nami?
- Nie, wróciła wcześniej z jakąś koleżanką - zaprzeczył Tommo.
- Wcześniej z koleżanką, z koleżanką! - krzyknął Zayn.
- Jeszcze chwila i nie wytrzymam nerwowo - powiedziała ze sztucznym uśmiechem Kinga.
- Spokojnie - zaśmiał się Tomlinson. - Majka, wyślij SMS Hazzie.
- Oki - wykonałam polecenie. Po chwili dostałam odpowiedź. - Jedziemy do domu, Harold nie wraca.
- Więc wracajmy - postanowił Liam. Wsadziliśmy Kasię i Nialla na tyły jednego samochodu, Zayney siedział z przodu, a Li prowadził.
- Liam, wiesz na co się szykujesz? - zapytałam niepewnie.
- Wiem, ale postaram się nie zwariować - uśmiechnął się i wsiadł do samochodu. Louis usiadł z przodu, Kinga do tyłu, a ja za kierownicę. Czułam się strasznie niepewnie. Pierwszy raz jechałam tym samochodem, wcześniej piłam...
- Wszystko OK? - zapytał zaniepokojony chłopak.
- Na razie tak. Gorzej będzie, jeśli policja nas zatrzyma...
- Oj, nie panikuj już, tylko jedź - stęknął. Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym odpaliłam samochód.
   Droga była pusta. Poza mną i Liamem nie było żadnego samochodu. On musiał się na chwilę zatrzymać, mrygnął mi tylko światłami, bym jechała dalej. Spojrzałam w główne lusterko, Kinga zasnęła. Louis na pewno też by usnął, gdyby nie pokazywał mi drogi. Zbliżaliśmy się do skrzyżowania, jechaliśmy na drodze z pierwszeństwem, dlatego nie zatrzymywałam się. A powinnam. Słyszałam tylko głos Louisa "Uważaj!" a potem widziałam światło... i nic. Cisza, ciemność... pustka. Totalna, nijaka pustka.

*******************************************

Hej! :)

Strasznie długi mi ten rozdział wyszedł :o 

Jeśli chodzi o jakość, to sami oceńcie. 

Według mnie jest nie najgorzej, choć chyba stać mnie na więcej. :)

Za końcówkę nie zabijajcie, to jakoś tak samo wyszło!:P

Ferie się kończą... ale bloga nie opuszczę, nie ma szans, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie! :D

Dobra, rozgadałam się xdd

Do następnego! <3 

Lots of Love xx