czwartek, 10 lipca 2014

Chapter fourteen.

Gdzieś na londyńskiej ulicy, godzina 12.20.
Kasia
   Biegłam. Przed siebie. Nie zważałam na dziwne spojrzenia ludzi. No tak, widok nastolatki z potarganymi włosami, wczorajszym makijażem i w nieświeżych ubraniach biegnącej na boso po chodniku w południe... jest dość rzadki.
   A dlaczego tak biegnę? Bo stchórzyłam. Zwyczajnie stchórzyłam. Uciekłam. Uciekłam od chłopaka po wspólnie spędzonej nocy. Jestem idiotką. Przecież fakt, że dla mnie ta noc nic nie znaczyła i że żałuję nie upoważnia mnie od odejścia bez słowa. Nawet z nim nie rozmawiałam. Spał. Nie chciałam go budzić. To wszystko jest takie pogmatwane. Całe życie jest pogmatwane. I skomplikowane. Zdecydowanie. Bardzo skomplikowane.
   Wreszcie dotarłam przed dom. Otworzyłam drzwi wejściowe i pognałam do swojego pokoju. Od razu wyjęłam z szafy przewiewną sukienkę na ramiączka i dżinsową koszulę. Zamknęłam się w łazience, po czym rzuciłam wybrany zestaw na szafkę. Oparłam się o umywalkę, wpatrując się w swoje lustrzane odbicie. Westchnęłam głęboko.
- Jak ty wyglądasz... - jęknęłam. 
   Zdjęłam z siebie wczorajsze ubrania i wzięłam zimny, orzeźwiający prysznic. Wytarłam się ręcznikiem i narzuciłam na ramiona ciemnofioletowy, krótki szlafrok. Posmarowałam nogi balsamem, a potem rozczesałam włosy, sięgające mi już do połowy pleców.
- Czas zapisać się do fryzjera.
   Zrobiłam sobie luźnego warkocza na bok. Pociągnęłam rzęsy tuszem, a usta pomalowałam truskawkowym błyszczykiem. Założyłam wybraną wcześniej sukienkę. Poprawiłam jeszcze grzywkę i wróciłam do pokoju. Zdjęłam z półki dość grubą książkę, na nogi nałożyłam białe trampki i wyszłam na podwórko.
   Słońce, słońce, słońce. Dzień wyjątkowy. Bezchmurne dni w Londynie to rzadkość, ale bezchmurne dni w Londynie w trzeci od końca dzień sierpnia, to już cud.
    Rozłożyłam na trawie żółty koc. Położyłam się na nim na brzuchu i otworzyłam książkę na pierwszej stronie. Zdążyłam przeczytać zaledwie kilka wersów, gdy zadzwonił telefon. Głęboko westchnęłam. Jus dzwoni. Po chwili wahania nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Chłopak ponawiał próbę jeszcze kilka razy, ale wyłączyłam telefon. Ponownie zatopiłam się w lekturę.

Dom One Direction, godzina 14.10.
Maja
- Dzień dobry! Halooo! Wstajesz? - ktoś gadał mi nad głową. Mruknęłam tylko coś pod nosem i schowałam się pod kołdrę.
- Wstawaj, księżniczko - powiedział zgryźliwym tonem. Oczywiście, Louis.
- Odwal się, Tomlinson.
- Powiało grozą - nie zmieniał tonu. Gdy zauważył, że nie mam zamiaru ruszyć się z łóżka, zainterweniował. I wtedy go znienawidziłam. Ściągnął ze mnie kołdrę, a jakby tego było mało - polał wodą i zepchnął na podłogę.
- Pogrzało cię?! - wydarłam się, podrywając się na równe nogi.
- Śniadanie gotowe, wszyscy już wstali. Pospiesz się, księżniczko - powiedział z cwaniackim uśmiechem i uciekł z pokoju. 
   Mruknęłam pod nosem parę przekleństw i doprowadziłam się do stanu używalności. Zeszłam na dół. Do kuchni weszłam z niezadowoloną miną, aby powiadomić każdego o moim złym humorze. Przy stole siedziało całe 1D i Kinia. Coś mało nas, ale pominęłam ten fakt. Przywitałam się ze wszystkimi i usiadłam na wolnym miejscu, obok Louisa. Włączyłam się do wspólnej rozmowy. Zayn cały czas wiercił wzrokiem dziurę w Liamie.
- Dobra już, Zayn, uspokój się - westchnął. - Ludzie, pamiętacie, że mieliśmy jechać nad jezioro? No to jedziemy na tydzień dziś w nocy albo jutro rano, jak kto woli. Pakujcie się, prosimy zapiąć pasy, życzymy miłej podróży i udanego lotu... znaczy jazdy - powiedział na jednym wydechu, beznamiętnym tonem niczym stewardessa.
- Ooo, ale fajnie! - ucieszył się Niall, jak dziecko.
- Czekaj, czekaj.. powiedziałeś, że dzisiaj? - otworzyłam usta ze zdziwienia.
- Nooo tak jakby - słodko się uśmiechnął.
- Nie mam żadnych ubrań! Majka, jedziemy do domu, trzeba się pakować! Nie ma czasu, jedziemy! - panikowała Kinga. Zanim się obejrzałam, już zakładała buty w korytarzu.
- Eee, to pa? - mruknęłam i poczołgałam się za nią.
- Na razie! - krzyknęli chłopcy chórem.
- O 4 po was podjedziemy! - dorzucił Harry.

Dom dziewczyn, godzina 14.40.
Kinga
   W domu byłyśmy za 15 minut. Wpadłam prosto do swojego pokoju, wyjęłam spod szafy wielką walizkę i wrzucałam tam wszystkie ubrania jak leci. Dosłownie wszystkie. W efekcie nie mieściły się, więc musiałam z części zrezygnować. Wyjęłam je wszystkie jeszcze raz. Poodkładałam wszystkie bluzki z długim rękawem, swetry i bluzy oraz część długich spodni, szortów i bokserek. Ostatecznie zmieściłam się w moją małą walizkę, a nawet zostało tam jeszcze trochę miejsca.
   Poszłam wziąć odświeżający prysznic, który był bardzo potrzebny. Natychmiastowo "odżyłam". Ubrałam się w dżinsową koszulę i czerwone rurki, bo trochę się ochłodziło. Położyłam się na łóżku, założyłam słuchawki na uszy i odpłynęłam w mój własny świat...

Kasia
   W spokoju czytałam czytałam swoją książkę, gdy zauważyłam przez okno balkonowe, że wróciły te cudaki. Kinia pobiegła od razu na górę, a Majka wyszła do mnie.
- Hej! Wchodź do domu szybko, zaraz chyba będzie padać. Aaa i pakuj ciuszki, bo jedziemy w nocy z chłopakami nad jezioro - uśmiechnęła się ciepło.
- Ok - mruknęłam tylko i weszłam szybko do budynku. Nie obchodziło mnie za bardzo dokąd jedziemy i czy mamy ku temu jakieś konkretne powody. Po prostu przyjęłam tę informację do wiadomości. Przeszły mnie dreszcze, więc pobiegłam do mojego pokoju i założyłam coś trochę cieplejszego. Potem spakowałam do torby trochę przypadkowych ciuchów. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc ponownie sięgnęłam po książkę.

Maja
   Obwieściłam Kasi, że dziś wyjeżdżamy. Nie wywołało to na niej żadnego wrażenia, aż dziwne. Nie spodziewałam się co prawda, że będzie tam skakać z radości... ale byłam pewna, że się choć trochę ucieszy. Mam wrażenie, że coś się stało, lecz nie będę dopytywać. Zechce, to sama mi powie. 
   Udałam się na górę, do swojego pokoju. Wzięłam długą kąpiel, umyłam włosy, a potem przebrałam się w wygodne ciuchy. W efekcie nudy pomalowałam sobie paznokcie u nóg i u rąk. Wszystko to zajęło mi ponad godzinę. Gdy mogłam już wykonywać swobodne ruchy bez obawy, ze zepsuję sobie wzory na paznokciach, spakowałam trochę ciuchów do swojej torby. Może wystarczy, a jeśli nie, to pożyczę coś od dziewczyn.

Dom dziewczyn, godzina 2.50.
Kinga
   Budzik zadzwonił wyjątkowo głośno. Niechętnie go wyłączyłam i po kilku minutach bezmyślnego wpatrywania się w sufit wreszcie wstałam. Obudziłam dziewczyny, a następnie umyłam zęby, uczesałam się i ubrałam w przygotowany wczoraj zestaw. Uwinęłam się z tym w pół godziny, więc postanowiłam się upewnić, że wszystko zabrałam. Gdy byłam już o tym przekonana, zeszłam wraz z torbą na dół i postawiłam ją w korytarzu. Nadal nie do końca rozbudzona rzuciłam się na kanapę i przymknęłam oczy.

   Obudził mnie dźwięk komórki, wibrującej niespokojnie w kieszeni moich spodni. Hazza dzwoni.
- Halo? - odebrałam nadal zaspanym głosem.
- Już prawie wszyscy jesteśmy pod waszym domem. Wychodzicie czy mamy wejść?
- Jak to "prawie wszyscy"? - zdziwiłam się. Spojrzałam na Majkę sterczącą nade mną i Kasię biegającą po kuchni z jabłkiem w ręku. - Wychodzimy.
- No to papatki - zignorował moje pytanie. Trudno, zaraz mi wyjaśni.
- Wychodzimy, panienki! - krzyknęłam, po czym szybko pozbierałyśmy nasze torby i opuściłyśmy dom, zamykając go na klucz.
   Okazało się, że Louis zaspał, więc on i Liam wyjechali kilka minut później. A poza tym ktoś musiał prowadzić drugi samochód. Dosłownie po chwili przyjechała owa dwójka. Po krótkiej kłótni w samochodzie Liama jechał on, Maja, Louis i Zayn, a reszta w drugim, który prowadził Niall. Usiadłam z przodu, a Kasia i Harry wpakowali się do tyłu.
   Horan musiał chyba wypić jakieś 2 litry kawy, bo ani trochę nie był zmęczony. Przynajmniej na takiego nie wyglądał. Między nami panowała cisza, którą przerywało głośno grające radio i śmiechy z tylnych siedzeń. Oparłam głowę o zimną szybę i próbowałam dostrzec coś na zewnątrz. Było to trudne, ponieważ wszędzie panowała ciemność, poza jezdnią, na którą padało światło lamp samochodowych. Rozmyślając tak, nie dostrzegłam kiedy Solka zasnęła na ramieniu Stylesa, który z kolei zasnął oparty o szybę. Przeniosłam wzrok z lusterka na kierowcę. Jeszcze raz skanowałam każdy milimetr jego twarzy. Oj tak, zdecydowanie mogłabym to robić całymi godzinami. Po chwili zauważył, że go lustruję. Przeniósł spojrzenie z jezdni na mnie, posyłając mi zdezorientowane spojrzenie.
- No co? - mruknął i ponownie skupił się na drodze.
- Przepraszam za wczoraj. I w ogóle. Przepraszam, kocham cię - powiedziałam cicho, obserwując dokładnie jego reakcję. Uśmiechnął się.
- Nie jestem zły.
- Czyli... wszystko jest ok? - zapytałam dla pewności.
- Tak - uśmiechnął się jeszcze szerzej, a mi kamień spadł z serca. Czułam się już spokojna, więc spokojnie zasnęłam oparta o rękę.

Maja
   Gdy tylko zostało ustalone, kto z kim jedzie, Malik jak burza wpadł na miejsce pasażera. Nie mam zamiaru siedzieć obok Louisa. Nie.
- Zayn, puść mnie tam! Nie będę obok niego - wskazałam palcem na Tommo - siedzieć przez całą drogę.
- Ależ owszem, będziesz - kłócił się ze mną mulat.
- Nie! 
- Tak? - uśmiechnął się chamsko.
- Oh, Zayney, proszę cię! Będę ci wisiała przysługę! - błagałam żałośnie.
- Hm, kusząca propozycja... ale nie. Tym razem nie skorzystam. Przykro mi.
- Ugh, nie cierpię cię - prychnęłam i skrzyżowałam ramiona, pokazując jak bardzo mam focha na cały świat.
- Więc wychodzi na to, że całą drogę spędzisz ze mną - uśmiechnął się Loueh zadziornie, zakładając rękę na moje ramię.
- Spadaj - warknęłam, zrzucając ją i przypinając się pasem, bo właśnie do samochodu wszedł Liam, który uzgadniał coś jeszcze z Niallem.
   Chłopcy zapięli pasy i ruszyliśmy w drogę. Zayn wyciągnął komórkę i, z tego co zauważyłam dzięki zaglądaniu mu przez ramię, przeglądał Instagrama. Tomlinson również wyjął urządzenie z kieszeni, lecz odpowiadał na niektóre tweety fanek. Paynee puścił cicho radio i skupił się na drodze. Nie spodobała mi się lecąca w nim rockowa piosenka, której tytułu nawet nie znam, więc włożyłam słuchawki do uszu i puściłam playlistę One Direction. Dawno ich nie słuchałam, ale to było dziwne uczucie siedząc w samochodzie obok kilku członków zespołu, którego piosenki akurat słuchasz.
   Próbowałam dostrzec cokolwiek w ciemności, która panowała za oknem, lecz na próżno. Oparłam się o podgłówek i myślałam o wszystkim, co zmieniło się w ciągu ostatniego czasu. Miałam wrażenie, ze ktoś mnie obserwuje. Znaczy, um, mam takie wrażenie już od kilku dni, ale teraz jest tak jakby mocniejsze. Leniwie otworzyłam prawe oko, by spojrzeć na Louisa, uprzednio włączając pauzę w playliście. Moja intuicja mnie nie zawiodła, obczajał mnie wzrokiem.
- Co? - mruknęłam bez emocji. Nie odpowiedział, tylko na dal się we mnie wpatrywał.
- Mówi się! O co ci chodzi? - warknęłam.
- Przepraszam za tamto... no wiesz - szepnął i spuścił ze mnie wzrok.
- Huh? Za co?
- Za wczoraj. W sumie to już przedwczoraj. Byłem w stosunku dla ciebie... niemiły. Przepraszam - nerwowo kręcił w dłoniach telefonem.
- Ah, za to... um, przyjmijmy, że nie jestem zła. Wybaczam - uśmiechnęłam się, chociaż w środku nie byłam tego pewna.
- Czyli zgoda? - wyciągnął do mnie rękę. Po chwili walki wewnątrz siebie, zignorowałam jego dłoń i mocno przytuliłam się do chłopaka.
   Z nieśmiałym uśmiechem odsunęłam się od niego i powróciłam do muzyki. Cały czas czułam, że mnie obserwuje, ale udawałam, że tak nie jest. Zamknęłam oczy, zatapiając się w piosence Summer Love, czyli jednej z ulubionych. Niespodziewania Louis wyjął jedną słuchawkę z mojego ucha i włożył ją do swojego. Szeroki uśmiech momentalnie wszedł na jego usta. Znacząco poruszył brwiami.
- Oddawaj to! - krzyknęłam i rzuciłam się na bruneta, nie zważając na to, że siedzimy w jadącym samochodzie i prawdopodobnie przeszkadzamy Liamowi.
- Dlaczego? Muszę posłuchać mojego boskiego głosu! O, zaraz moja solówka - zauważył zadowolony z siebie.
- Louis, ogarnij się i oddaj mi słuchawkę, proszę - powiedziałam najspokojniejszym tonem, na jaki było mnie stać.
- Ale serio, posłuchajmy razem.
- Nie.
- Czemu? - zrobił minę smutnego pieska.
- Bo mnie denerwujesz. Oddaj.
- Nie - obstawał przy swoim. Westchnęłam i zatkałam sobie palcem drugie ucho, żeby lepiej słyszeć słowa piosenki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam, ciągle czując, że ktoś mnie obserwuje.
Kasia
   Obudziłam się jakieś dwie godziny później. Podniosłam głowę z ramienia Harrego, który zajęty był swoim telefonem. Przetarłam zmęczone oczy i ziewnęłam.
- Sorry, że ciążyłam - powiedziałam leniwym głosem do loczka. W odpowiedzi tylko się uśmiechnął, dając znak, że nie przeszkadzało mu to.
- Za ile będziemy? - spytałam się Nialla.
- Myślę, że jakieś półtorej godziny - spojrzał na mnie z uśmiechem w tylnym lusterku.
   Słońce właśnie wschodziło, więc pomyślałam, że to idealny moment na zrobienie zdjęcia. Wyjęłam telefon, upamiętniłam tę chwilę, a potem wrzuciłam fotkę na Instagrama i Twittera z dopiskiem "Obudzić się i zobaczyć to - bezcenne xx". Korzystając z okazji, dałam follow kilku osobom na obydwu portalach i przeglądałam tweety skierowane do mnie, odpowiadając na niektóre. Z nudów zrobiłam kilka zdjęć sobie, widokom i Harremu. Myślałam, ze tego nie zauważy, jednak się przeliczyłam. Zaczął mnie łaskotać i dźgać w brzuch.
- Harry, przestań - jęknęłam przez śmiech.
- Nie - uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje dołeczki.
- Styles! - krzyknęłam.
- Uspokójcie się, przeszkadzacie mi - upomniał nas Niall.
- Sorry - mruknęliśmy jednocześnie z Hazzą, który usiadł prosto.
- Na miejscu się odegram - szepnął do mnie z cwanym uśmiechem.
   Fuknęłam urażona i odwróciłam się przodem do kierunku jazdy. Kątem oka obserwowałam chłopaka i zobaczyłam, że, cholera, teraz on mi robi zdjęcia. Próbowałam bezgłośnie zmusić go do zaprzestania, ale po chwili, gdy stwierdziłam, że nie mam z nim szans, zaczęłam "pozować". Na każdym zdjęciu miałam inną minę, ale za każdym razem głupią. Chyba raz Haroldowi udało się złapać ujęcie, gdy głośno się śmiałam. Swoją drogą, Horan zwrócił mi za to uwagę.
- Już mi się nie chce. Pokaż, jak wyszły - powiedziałam, jedną ręką trzymając się za bolący od śmiechu brzuch, a drugą wyciągając do Stylesa. Chwilę się na mnie patrzył, ale jednak znudziło mu się irytowanie mnie i podał mi telefon. Zdjęcia wyszły okropne, ale nie chciało mi się znowu z nim kłócić. Resztę drogi spędziliśmy na robieniu sobie razem lub nawzajem zdjęć, słuchaniem muzyki na jednych słuchawkach, opowiadaniem sobie wspólnie z Ni i Kinią śmiesznych historyjek albo śpiewaniem również z nimi. Mam nadzieję, że cały wyjazd minie w takiej atmosferze.

***********************
Ok, sama siebie zaskoczyłam nowym rozdziałem XD
Miał być ostatni, ale wyszedłby duuużo za długi, więc jest już teraz :) 
Czyli niestety albo i stety został jeszcze jeden rozdział a potem już epilog.
Z jednej strony jestem przywiązana do tego, ale jednak ciesze się, że ta przygoda się już kończy :P
No to... do ostatniego xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz