poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Chapter fifteen.

 Sądzę, że każdy wie, co oznacza czerwona czcionka :)

Domek letniskowy, godzina 11.15.
Kinga

- Hej, idziemy przejść się nad jezioro. Też chcecie?- zapytał Zayn, wchodząc do mojego i Nialla pokoju.
- Ja z chęcią, ale blondas już śpi - zaśmiałam się delikatnie, wskazując na cicho chrapiącego chłopaka w łóżku pod drugą ścianą.
- To przyjdź za kilka minut na dół.
   Przyjechaliśmy na miejsce dosłownie pół godziny temu. Domek jest uroczy. Drewniany z czarnymi dachówkami. Piętrowy. Na szczęście problemu z przydzieleniem czterech pokoi nie było. Co oczywiste, w jednym z Niallem ja, w drugim Harry z Louisem, w trzecim Zayn z Liamem, a w ostatnim Kasia z Mają.
   Mi i Niallerowi przypadł chyba najładniejszy. Prostopadle do drzwi stało dwuosobowe łóżko, posłane białą pościelą. Naprzeciw niego, pod ścianą znajdowała się komoda, również o kolorze śniegu. Na ścianie obok łóżka zbudowano okno z widokiem na las. Podłoga była z jasnego drewna, a ściany zostały pomalowane na barwę wiosennych kwiatów wiśni.
   Przyjrzałam się pogodzie przez okno. Pochmurno. Wybrałam odpowiednie ubrania, bo te, które aktualnie miałam na sobie były niewygodne, i nałożyłam je na siebie. Nie musiałam fatygować się by iść do łazienki, w końcu jestem w pokoju tylko ze śpiącym Horankiem. Zabrałam ulubioną bluzę, należącą do niego. Dałam chłopakowi buziaka w czoło i skierowałam się na parter domku.

Kasia
- Nie chce mi się iść - jęczałam.
- Idziesz i koniec, nie masz nic do gadania.
- Majek, proszę...
- Nie - przerwała mi stanowczym głosem. Stwierdziłam, że nie ma sensu jej błagać, bo nie ustąpi. Muszę iść na spacer i tyle. Założyłam na siebie jakieś wygodne, sportowe ciuchy, związałam włosy w wysokiego kucyka i usiadłam na łóżku, czekając na przebierającą się Majkę.
    Nasz pokój posiadał dwa jednoosobowe łóżka z zieloną pościelą, pomiędzy którymi znajdował się mały stoliczek nocny o kolorze iroko. Wysoka szafa mieściła się naprzeciw łóżek. Podłoga była tej samej barwy, co stolik, natomiast ściany zostały pomalowane na kasztanowy.
- Gotowa! - krzyknęła Marciniszyn i obie zeszłyśmy na dół.
   Czekał tam na nas już Harry i Louis. Trzeba było poczekać tylko na Zayna i Kingę, którzy zjawili się kilka minut później.
- Dłużej się nie dało? - jęknął Harold.
- Grzywka mi się nie chciała ułożyć - teatralnie westchnął Malik i zarzucił sztywnym od żelu, blond pasemkiem włosów. Parsknęłam cicho śmiechem.
- Ruszamy czy nie? - niecierpliwiła się Kinga.
- Tak, chodźmy - odpowiedział jej z uśmiechem Louis.
   Droga do jeziora to 10 minut spokojnego spaceru przez las. Z początku bałam się, że zabłądzimy, ale weszliśmy na dróżkę, wydeptaną przez innych "turystów". Gdy drzewa rosły coraz rzadziej, dostrzegliśmy średniej wielkości jezioro, dookoła którego była plaża. Co prawda nie piaszczysta, ale można było chodzić bez butów. Całość wyglądała bardzo przyjemnie. Widok ten na chłopakach nie zrobił najmniejszego wrażenia, w końcu byli tu wiele razy, lecz nam, dziewczynom, uśmiechy od razu wtargnęły na twarze.
- Ładnie tu - powiedziała Kinga, wpatrując się w las na horyzoncie, po drugiej stronie. Nikt nic nie odpowiedział. Wszyscy poza mną i Harrym zdjęli buty i przechadzali się po samym brzegu. My natomiast poszliśmy na pomost w kształcie podkowy. Oparliśmy się o metalową barierkę, patrząc w głąb wody. Wiatr odwiewał nasze włosy do tyłu.
- Już polubiłam to miejsce - mruknęłam, przypatrując się horyzontowi.
- Nie da się go nie lubić. Tu jest cudownie - spojrzał w moją stronę z uśmiechem.
- Zimno dzisiaj, oby następne dni były ciepłe - mruknęłam pocierając dłońmi swoje chude ramiona.
   Harry od razu objął mnie swoim silnym ramieniem, żebym mogła się ogrzać. Wtuliłam się w jego tors i zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
   Usłyszeliśmy kroki, ktoś musiał biec po pomoście. Odwróciłam się i faktycznie, zobaczyłam Louisa i Majkę biegnących w naszą stronę. W pewnej chwili Lou popchnął dziewczynę, chyba trochę mocniej niż chciał, przez co zdołaliśmy usłyszeć jedynie jej pisk i głośne chlupnięcie wody. Tommo skamieniał, przez co zareagowałam pierwsza. Nie zdejmując żadnych ubrań wskoczyłam za Mają do wody wiedząc, że ona nie umie pływać, a było tu głęboko. Chwyciłam ledwo przytomną dziewczynę w pasie i wyciągnęłam na powierzchnię. Położyłam ją na molo, po czym sama się tam wspięłam. Mulatka od razu wypluła wodę i zrobiła kilka głębokich wdechów oraz wydechów. Wszyscy się na nas patrzyli, łącznie z Kingą i Zaynem stojącymi na brzegu.

~*~*~

   Po tym niezbyt przyjemnym wydarzeniu szybko wróciliśmy do domu. Oczywiście Louis chciał nieść Maję na rękach, ponieważ była jeszcze zbyt słaba. Może i racja. Przez całą drogę, a później też w domu, przepraszał ją i mówił, jak to bardzo tego nie chciał oraz że będzie przez niego chora. To jest pewne - obie będziemy przeziębione, bo woda była cholernie zimna, a zanim wróciłyśmy do domu zdążyło nas jeszcze owiać.
   Wieczorem postanowiliśmy zrobić ognisko na polance przed domkiem. Rzecz jasna, ja i Maja zostałyśmy w środku, podczas gdy wszyscy inni szykowali wszystkie niezbędne rzeczy. Całe szczęście pozwolą nam na trochę wyjść i ogrzać się przy ogniu.
   Leżałyśmy tak sobie w naszym łóżku słuchając krzyków i rozmów z dołu lub po prostu rozmawiając. Wreszcie miałyśmy chwilę spokoju. Nie trzeba się śpieszyć, można najzwyczajniej zatrzymać czas, spędzając kilka godzin z przyjaciółką. Dawno już tak nie było.
- Kaśka? A wy coś z Harrym... no wiesz? Coś jest na rzeczy? - oho, zaczęło się.
- Nie. Jest dla mnie takim kochanym, starszym braciszkiem. Wiesz przecież, że bardzo mi pomógł po rozstaniu z Liamem.
- Ok, rozumiem. Nie denerwuj się, po prostu dziś się tak przytulaliście nad tym jeziorem... To wyglądało inaczej, niż sądzisz - uśmiechnęła się delikatnie.
- Przecież się nie zdenerwowałam - zaśmiałam się. - Tylko wyglądało. W rzeczywistości jesteśmy takim sztucznym rodzeństwem - puściłam jej oczko, na co się tylko uśmiechnęła.
- Chyba się chwilę prześpię przed tym ogniskiem, jestem wykończona.
- Jasne, kolorowych snów - szepnęłam i odwróciłam się na drugi bok.
- Kasia? Dzięki, że tam po mnie wskoczyłaś. Utopiłabym się - mruknęła niezgrabnie.
- Daj spokój, ktoś by cię wyciągnął, było nas przecież dużo - zaśmiałam się. Nie widziałam twarzy dziewczyny, ale wyczułam jak przewraca oczami.

Domek letniskowy, godzina 21.20.
Kinga
   Liam już rozpalał ognisko, Louis ustawiał kłody mające grać rolę ławek, Harry ustawiał na plastikowym stoliku piwo. Niall i Zayn zniknęli. Wyszłam z założenia, że blondyn poszedł po swoją gitarę, a mulat nadal układał grzywkę. I się nie myliłam.
- Pójdę już obudzę dziewczyny, żeby zeszły - ogłosiłam, po czym to zrobiłam.
- Już wstaję mamo, zaraz, zaraz - mruknęła niewyraźnie przez sen Kasia.
- Nie wydaje mi się, bym była twoją mamą - westchnęłam. - Wstawajcie, lenie, ognisko już rozpalone!
- Już? A ja muszę się jeszcze ubrać! - krzyknęła nagle rozbudzona Majka. Zrobiłam słynnego facpalma, po czym szybko opuściłam pokój.
   Wyszłam na dwór, gdzie wszyscy chłopcy siedzieli już przy ognisku i pili piwo. Niebo przybrało czerwony kolor. Wyglądało pięknie. Usiadłam na brzegu prowizorycznej ławki, po prawej stronie Nialla. Nie byłam ani trochę głodna, a nie chciałam się zmuszać do jedzenia, więc tylko siedziałam i śmiałam się z chłopcami.
- Zjedz - Horan szepnął mi wprost do ucha, po czym wyciągnął w moją stronę rękę, trzymając talerzyk ze świeżo upieczoną przez niego kiełbaską.
- Nie jestem głodna - burknęłam pod nosem.
- Chcesz się napić piwa?
- Nie mam ochoty - ponownie odmówiłam.
- Coś się stało? - momentalnie przyjął smutny i zaciekawiony wyraz twarzy.
- Głowa mnie trochę boli, to nic takiego - słabo się uśmiechnęłam. Wzruszył ramionami, mówiąc obojętne "Jak chcesz".

Maja
   Wybiegłam z łóżka z prędkością sprintera i szybko wyciągnęłam odpowiednie, cieple ubrania z szafy. Założyłam je na siebie w pokoju, ignorując fakt, że nie jestem tam sama. Spiorunowałam wzrokiem Kaśkę, która jeszcze się ubierała, dając jej tym samym znak, aby się pośpieszyła.
- No już, już - burknęła, zakładając na siebie buty. Obydwie byłyśmy już gotowe, więc zeszłyśmy na dół. Tak naprawdę to zbiegłyśmy, przy czym Kasia zleciała z przedostatniego schodka, ale to nie ma większego znaczenia, bo nic jej się nie stało. Tylko trochę huku narobiła.
   Gdy tylko otworzyłyśmy drzwi prowadzące na dwór, uderzyła w nas fala zimnego powietrza. Wzdrygnęłam się, ale już po chwili grzałam się przy ognisku. Kasia siedziała naprzeciwko mnie, między Liamem i Harrym, a ja między Zaynem i Louisem, którzy od razu zaproponowali mi piwo. Oczywiście nie odmówiłam

Kasia
   Nawet nie zauważyłam, kiedy minęły 2 godziny od wyjścia na zewnątrz. Zaczęło mi być strasznie zimno, więc szeptem powiadomiłam Payna, że wracam, na co kiwnął głową. Cicho wstałam i bokiem weszłam do domku. Wszyscy, poza mną, Li i Kingą, byli już pijani, a Lou i Maja nawet nie umieli zachować równowagi siedząc, przez co położyli się na ziemi. Byłam pewna, że nikt nie zauważył mojego zniknięcia. Wzięłam odprężający, ciepły prysznic i nałożyłam na siebie biały T-shirt z różowym napisem "Just Chillin", który sięgał mi do połowy ud. Posmarowałam nogi kokosowym balsamem, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Gotowa do spania wyszłam z łazienki. Przemierzyłam korytarz i otworzyłam drzwi do odpowiedniego pokoju.
- Cześć, piękna - wybełkotał Styles, leżący na moim łóżku.
- Ugh, Harry? Co ty tu robisz? - zdziwiłam się. Spojrzałam na jego nogi, a moja mina diametralnie się zmieniła. - Wypad z łóżka z tymi butami!
- Wolę zrobić po prostu to - uśmiechnął się chytrze i rzucił adidasy na drugi koniec pokoju. Jęknęłam zirytowana.
- Hazza, proszę, idź spać.
- Ok - mruknął i wtulił się w moją poduszkę.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi. Wyjdź z pokoju - starałam się mówić najspokojniej, jak potrafiłam, ale było to dosyć trudne.
   Jęknął niezadowolony i wydął w zabawny sposób wargi, niczym mały chłopiec, któremu siostra zabrała lizaka. Popatrzył chwilę na mnie, po czym posłusznie wstał i powolnym krokiem ruszył w stronę drzwi, obok których stałam. Zatrzymał się pół metra przede mną. Czego jeszcze chcesz? Spojrzałam na niego z uniesioną lewą brwią. Uśmiechnął się nieśmiało, a następnie pocałował, przyciskając gwałtownie do ściany. Nie przerwałam pocałunku, co gorsza, również całowałam zielonookiego. Co mi się stało? Lewą ręką oparł się o ścianę, zaraz obok mojej głowy, a prawą umieścił na moim biodrze, pocierając je. Nie chciałam być dłużna, więc dość mocno przygryzłam jego dolną wargę, na co jęknął prosto w moje usta. Harry lekko uniósł mnie nad ziemię, dzięki czemu mogłam opleść swoje nogi wokół jego pasa. Wplotłam palce w jego loki i pociągnęłam za nie. Chłopak przestał mnie całować i wydał z siebie głośne, gardłowe jęknięcie. Lubię, gdy jęczysz przeze mnie. Czekaj, co? Zrobił kilka głębokich wdechów i wydechów, patrząc wszędzie, byle nie na mnie. W końcu, po chwili spojrzał mi w oczy. Nie dostrzegłam w nich tej pijackiej mgiełki, jedynie radość i podniecenie. 
   Ponownie wpił się w moje usta, tym razem z jeszcze większym pożądaniem. Przycisnął swoje krocze do mojego, co sprawiło, że głęboko odetchnęłam. Chcę więcej. Wyczułam twardość w jego spodniach, przez co moje policzki zaczęły piec. Jakie to szczęście, że jest tu ciemno. Chłopak przeniósł swoje pocałunki na mój obojczyk. Przygryzł mocno kawałek skóry, a potem go zassał.
- Cholera... Harry - jęknęłam, odchylając głowę do tyłu. Nie wytrzymam. 
   Postawiłam swoje nogi na podłogę. Harry spojrzał na mnie zdziwionym spojrzeniem. Nawet przy blasku księżyca widziałam, że jego zielone tęczówki lekko pociemniały. Typowy objaw złości. Szybkim ruchem zdjęłam z niego koszulkę i rzuciłam ją na bok. Pozwolił mi przez chwilę dotykać jego torsu, ale doprowadzało go to do szału. To wcale nie było specjalnie, hehe. Jego ręka wślizgnęła się pod bluzkę, badając najpierw moje pośladki, a potem przechodząc coraz wyżej. Popchnął mnie na łóżko, samodzielnie zdjął swoje spodnie, a potem położył się na łóżku, mając kolana po obu stronach moich bioder, a dłońmi błądząc po moim ciele. 
   Nie wytrzymał długo, ściągnął ze mnie koszulkę, ukazując moje nagie piersi. Odruchowo oblałam się rumieńcem, gdy dostrzegłam chytry uśmieszek goszczący na jego twarzy. Zniecierpliwiona mruknęłam pod nosem coś niezrozumiałego, a Harry lekko się zaśmiał. Całował namiętnie moje usta, masując w tym samym czasie moje piersi. Ponownie pociągnęłam go za włosy, na co odpowiedział cichym warknięciem. Rozsyłał pocałunki po mojej twarzy, szyi i obojczykach, a dłoń przeniósł między moje uda, głaszcząc je delikatnie od wewnętrznej strony. Przyjemny dreszcz podniecenia przeszedł przez moje ciało. Dwa palce chłopaka pocierają zewnętrzną stroną o moją kobiecość poprzez materiał czarnej bielizny.
- Harry... proszę... - mówiłam pomiędzy cichymi jęknięciami, podczas kiedy Styles pogrywał sobie ze mną w jakieś gierki. Doskonale wiedział, że nie wytrzymam długo. Przyłożył swoje pełne usta prosto do mojego.
- O co mnie prosisz? - spytał wyzywającym tonem.
- Przestań się bawić - ledwo wykrztusiłam, patrząc w jego prawie czarne tęczówki.
   Uśmiechnął się filuternie i zgrabnym ruchem zdjął moje majtki, zrzucając je na podłogę. Wędrował po mnie wzrokiem, ciężko oddychając. Czerwień znowu wkradła się na moje poliki.
- Jesteś taka piękna - szepnął i znowu pochylił się nad moimi ustami, a ręką masował moje lewe udo.
   Pojękiwałam cicho, zachęcając Harrego do dalszego działania. W końcu włożył we mnie swoje dwa palce, kręcąc nimi i poruszając w przód i w tył. Czułam przyjemne uczucie w dole brzucha. Zrobił mi kolejną malinkę, tuż obok poprzedniej, a następnie wepchnął swój język w moje usta. Nie mogłam już uleżeć w miejscu, wiłam się pod chłopakiem i wypychałam w górę swoje biodra, rękami bez przerwy błądząc po jego nagim torsie.
- Zrób to. Dojdź dla mnie - warknął seksownie.
   Już po chwili, jak na zawołanie, ciepła ciecz wylała się na prześcieradło, jako dowód mojego doznania.
- Harry - szepnęłam, zamykając oczy i starając się unormować oddech.
   Poczułam jedynie jego wilgotne, nabrzmiałe od pocałunków wargi na moim czole. Wstał, a mi od razu zrobiło się zimno, choć ciało ciągle miałam gorące od naszej bliskości. Chłopak założył na siebie szybko spodnie i koszulkę, mruknął krótkie "dobranoc" i wyszedł z pokoju.
   Szczerze? Było mi głupio. Dopiero teraz dotarło do mnie, co najlepszego wyprawiałam, a przede wszystkim - z kim. Cholera, pieprzyłam się z pijanym, najlepszym przyjacielem, który jest dla mnie jak brat. Myśl, że prawdopodobnie następnego ranka nie będzie nic pamiętał, wcale nie jest pocieszająca.
   Wzięłam kilka głębokich oddechów, przełknęłam głośno ślinę i podniosłam się z łóżka. Ponownie założyłam na siebie bluzkę od piżamy i bieliznę, po czym rozczesałam swoje poplątane włosy i w spokoju mogłam iść spać. Chociaż nie zupełnie. Nie spałam prawie wcale, ciągle rozpamiętując wydarzenia z tego wieczoru od nowa i od nowa...

Autor
   Harry i Kasia przez cały wyjazd nie poruszyli tematu ich zbliżenia, lecz znaczące uśmiechy chłopaka kierowane do niej świadczyły, że wszystko pamięta. Z każdym dniem onieśmielał ją coraz bardziej. 
   Cały wyjazd minął szybko i bez żadnych nieszczęść. Chłopcy pragnęli wykorzystać jeszcze kilka dni wolnego, które im zostały, i pojechać w swoje rodzinne strony. 
   Kinga pojechała z Niallem, aby odbyć "oficjalne przedstawienie rodzicom wybranki serca ich syna", jak to nazwał chłopak. Mogę zapewnić, że wszystko poszło dobrze, a państwo Horan od razu pokochali Kingę.
   Ku zdziwieniu Mai i Louisa, brunet dostał SMSa od matki, by zabrał ze sobą mulatkę. Żadne z przyjaciół nie miało pojęcia, o co chodzi, lecz posłusznie wybrali się do Doncaster.

Doncaster, godzina 18.35.
Maja
    Poczułam ciepły dotyk na ramieniu. Mruknęłam coś typu "daj mi spać, są wakacje" i dalej kontynuowałam odpoczynek.
- Majka, wstawaj, dojechaliśmy na miejsce - słyszę cichy, aczkolwiek radosny śmiech niebieskookiego bruneta.
- Tak szybko? - zdziwiłam się, otwierając oczy i ziewnęłam. 
   Wysiadłam z czarnego Boxstera, gimnastykując się na grafitowej kostce, by się rozruszać. Przeczesałam ręką włosy, by nie wyglądać jak zombie. Wzięłam od Louisa trochę bagaży i stanęłam obok, czekając aż zabierze resztę z bagażnika i go zamknie.
- Gotowa? - uśmiechnął się pokrzepiająco, stając przed potężnymi drzwiami frontowymi w kolorze mahoniu.
- Nie jestem pewna, ale miejmy już to z głowy - zaśmiałam się nerwowo. Tommo pokiwał tylko głową z dezaprobatą i nacisnął dzwonek.
   Już po chwili dosyć niska brunetka o niebieskich oczach otworzyła nam drzwi. Szeroki uśmiech od razu rozświetlił jej twarz i wtuliła się w syna. Byli do siebie niesamowicie podobni. Stałam obok nich nieco zawstydzona i czekałam, aż skończą się witać. Louis nagle przypomniał sobie o moim istnieniu i delikatnie odsunął się od rodzicielki.
- Cześć, mamo - uśmiechnął się zakłopotany, a jednak szczęśliwy na to spotkanie. - Wiec.. to jest... Maja... a to moja... mama - przedstawił nas sobie gestykulując rękami i jąkając się co chwila.
- Och, oczywiście! Witaj, Maju - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i tym razem mocno przytuliła mnie.
- Ugh... Miło mi panią poznać. Lou dużo mi o pani opowiadał - uśmiechnęłam się zaskoczona i onieśmielona, gdy wreszcie odkleiła się ode mnie.
- Mam nadzieję, że w samych superlatywach. Mów mi po prostu Jay, żadna tam "pani", bo czuję się staro - zaśmiała się, prowadząc nas do środka domu. - Skarby, Louis przyjechał! - krzyknęła wgłąb domu, a już po chwili dwie, około jedenastoletnie blondynki, z tego co pamiętam nazywały się Daisy i Phoebe rzuciły się na starszego brata. Zaraz dołączyły do nich również piętnastoletnia Fizzy i siedemnastoletnia Lottie. Nie mogłam powstrzymać się od cichego "awww", którego chyba nie usłyszeli.
   Dziewczyny odkleiły się od niego i wróciły do swoich zajęć. Nie zauważyłam nawet, kiedy Jay zniknęła. Brunet kopnął pojedynczą torbę z ubraniami, leżącą na podłodze. Chwycił moją rękę, splatając razem nasze palce, co mnie nie zdziwiło, bo robiliśmy to dosyć często. Wprowadził mnie do salonu, gdzie na kanapie siedziała mama Lou i... moja mama.
- Mamo? - zapytałam zszokowana. - Co ty tu robisz? Wy się w ogóle znacie? O co tu chodzi?
- Spokojnie kochanie. Najpierw przywitajmy się jak cywilizowane kobiety, a potem ci wszystko wyjaśnimy - spojrzała na Johannę i podeszła do mnie, przyciągając do siebie w uścisku. Byłam zmuszona puścił delikatną dłoń Lou, na co niezauważalnie się skrzywiłam. Dotarło do mnie jednak, jak bardzo stęskniłam się za matką i jej pełnymi miłości przytuleniami.
- Usiądźcie, czas nieco wytłumaczyć tę sprawę - uśmiechnęła się pani Tomlinson, wskazując ręką na sofy.
   Mamuśki usiadły na jednej, natomiast ja z Louisem na drugiej, znajdującej się naprzeciwko. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że nasze kolana się stukały. Chwycił moją rękę i zacisnął ją. Posłał mi swój pocieszający uśmiech, a jego oczy mówiły "uspokój się, będzie dobrze".
- Nawet nie wiem, od czego zacząć - westchnęła Pamela, moja mama.
- Najlepiej od początku - puściłam jej oczko, na co zaśmiała się donośnie.
- Wyręczę cię, Pam. Chodzi o to, że... tak jakby... jesteśmy siostrami - wyjaśniła Jay, wyczekując naszej reakcji.
- Słucham? - wytrzeszczyłam oczy.
- Robiłam ostatnio porządki na strychu i coś znalazłam... - mówiła moja mama. - To był jakiś list od twojej babci, Maju, adresowany to jakiegoś mężczyzny. Jak się okazało... tym mężczyzną był twój dziadek, Louis. Przeczytałam go i wyszło na jaw. Moja matka zdradziła swojego męża. Okazało się że była w ciąży. Bliźniaki - tłumaczyła wolno, nie chcąc plątać się w słowach.
- Nasz biologiczny, nieżonaty ojciec koniecznie chciał mieć kontakt ze swoimi dziećmi. Mama jednak nie pozwalała mu na to, chcąc ukryć swoją zdradę. Ostatecznie wyszło na to, że oddała mu mnie do opieki - kontynuowała Jay.
- Po kilku latach wyszło na światło dzienne, że mama zdradziła swojego partnera. Rozstali się. Mama postanowiła jednak nie powiadamiać o niczym swojego byłego kochanka. Dopiero na starość wysłała mu ten list, proponujący spotkanie. Niestety umarła - pojedyncza łza spłynęła po policzku mojej mamy, lecz natychmiast ją starła.
- Jak możecie być bliźniaczkami, skoro nie jesteście do siebie ani krzty podobne? - uniosłam jedną brew, mówiąc zdziwionym tonem.
- Kochanie, istnieje coś takiego jak bliźniaki dwujajowe. Powinnaś to wiedzieć w swoim wieku - moja matka przewróciła oczami, na co się zarumieniłam.
- Chcecie mi powiedzieć, ze jestem jej kuzynem? - Louis nagle jakby wyrwał się ze swojego świata. Gwałtownie wstał, a jego oczy ciskały piorunami.
- Dokładnie tak... coś nie tak? - zapytała zdezorientowana wściekłością swojego syna Jay.
- Wszystko jest nie tak - syknął i wybiegł z domu.
- Louis! - krzyknęłam za nim i podążyłam jego śladem. Biegł, przez co miałam marne szanse na dogonienie go. Zebrałam jednak wszystkie swoje siły, by po kilku minutach dosięgnąć jego dłoni.
- Loulou... - potarłam kciukiem jego policzek. Nie było w nim już tyle złości. W tej chwili życie z niego całkowicie uszło.
- Nie rozumiem tego... wracam do domu, zastaję tam jakąś kobietę, którą pierwszy arz widzę na oczy, i co? Okazuję się, że po dwudziestu kilku latach mojego życia mam ciocię. W dodatku kuzynkę też... i to jaką - na jego twarzy gości uśmiech, lecz widzę, że w kącikach oczy zbierają się łzy. Nie szczęścia, to łzy rozpaczy. Przytuliłam się do niego najmocniej, jak potrafiłam. Nie chciałam go puszczać.
- Będzie jak wcześniej? - spytałam się go z nadzieją.
- Będzie - odpowiedział bez chwili wahania i opiekuńczo pocałował moje czoło.

****************************
Po niecałym miesiącu wreszcie jest rozdział, yeeey! :D
Ostatni. Zdecydowanie ostatni. Przed nami już tylko epilog. 
Chciałam zadedykować ten rozdział każdemu, kto 
kiedykolwiek odwiedził mojego bloga, przeczytał choć kilka zdań, zostawił jakiś komentarz...
Nie usunę tego bloga, po zakończeniu, jeśli ktoś kiedyś na niego natrafi, 
nadal będzie mógł go przeczytać :)
Dziękuję za uwagę ;p
Lots of Love xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz